- Niestety, ale go nie znajdziesz. Oddałam go – powiedziała zimnym głosem z chytrym uśmieszkiem
- Widzę.. Ale wiedz, że nic mnie nie powstrzymam. I tak go zdobędę – odpowiedział z pewnością w głosie.
Dziewczyna tylko prychnęła i odwróciła wzrok.. Jednak w oddali odezwał się jeszcze jeden głos. Była pewna, że skądś go zna..
- Lepiej powiedz, gdzie go naprawdę ukryłaś. Wtedy kara będzie lżejsza.. – mówiący pokazał się w strumieniu światła.
Nagle Elizabeth zrobiło się słabo.. To był Brandon. Od zawsze on. Dziewczyna czuła, że coś właśnie pękło w jej sercu.. Ona mu ufała. A on ją zdradził. Nie tylko ją. Cały Paryż. Pracował dla ich największego wroga. On. Brandon. Pochodzący podobnież z Mediolanu, Devin igrał z jej i innych uczuciami od samego początku.. Cassi miała rację.. Ona zawsze ją miała.. Jednak mimo wielkiego roztrzęsienia, dziewczyna zacisnęła pięść i spojrzała w piękne oczy chłopaka z nienawiścią. Widziała, że chłopak zdziwiony jej zachowaniem cofnął się o krok. Jednak dziewczyna nie dawała za wygraną.
- Masz szczęście, że nie czuję nogi. Inaczej nie miał byś już takiej ślicznej buźki – wycedziła przez zęby.
Chłopaka najwyraźniej jeszcze bardziej zaskoczony, ponownie postawił krok w tył. Władca Ciem również był zdezorientowany nagłą zmianą u dziewczyny. A Elizabeth nadal łypała na nich swoimi wściekłymi oczami. Mężczyźni nie wiedzieli co zrobić.. Stoli jak słupy soli. Dziewczyna natomiast cieszyła się w duchu z ich bezradności. Wszystko szło po jej myśli..
***
Cassidy prowadziła swoich towarzyszy przez coraz węższe uliczki Paryża. Jakiś czas temu wielkie skupisko chmur, które zawisło nad miastem, pękło, co spowodowało ścianę deszczu spływające na nadal mokry bruk. Zmoczone włosy przyklejały jej się do twarzy i szyi, jednak ona nadal szła przed siebie. Czuła coraz mocniej aurę Władcy Ciem. Na pewno podążali w dobrym kierunku. Nagle przed jej oczami ukazała się wielka, ciemna wieża. Kiedy oświetlił ją jeden z piorunów, zauważyła na jej szczycie wielki, fioletowy witraż. Wszyscy przystanęli wpatrując się w budynek. Dotarli na właściwe miejsce. Dziewczyna zacisnęła mocniej dłoń na srebrnym przedmiocie. A może to jest ich jedynie wyjście? Co jeśli właśnie to miała na myśli Elizabeth wręczając jej medalion? Niepewnym ruchem ręki, Cassidy założyła go na szyję. Odgarnęła włosy, gdy nagle oślepił ją lekko szary blask. Pojawiła się przed nią mała istotka, wyglądem przypominająca królika. Wszyscy zebrani, zszokowani patrzyli najpierw na Emmę, a potem na brunetkę. Nie mogli uwierzyć, że dziewczyna odważyła się na tak odważny ruch. Nikt z nich nigdy nie próbował połączyć mocy dwóch miraculów. Tymczasem kwami królika wywijało beczki w powietrzu, aby rozluźnić swoje obolałe kończyny. Wkrótce patrzyła przestraszonymi oczami w tęczówki Cassidy.- To jest nasz jedyny sposób – próbowała uspokoić towarzyszy – Musimy mieć jak najwięcej siły, aby pokonać Władce Ciem, prawda?
Nie czekając na odpowiedź towarzyszy, ruszyła w dalszą drogę. W zadziwiającym tempie przebyła drogę dzielącą ją do tajemniczej wieży. Skierowała swój wzrok na samej jej szczyt. Zauważyła, że witraż przedstawiający motyla jest lekko uchylony. Przyjrzała się obu miraculum, które aktualnie znajdywały się na jej ciele. Musiała to zrobić. Musiała uratować swoją koleżankę. Wyszeptała cicho „przemiana” i już za chwilę spinała się po murze. Jej nowy kostium łączył w sobie elementy jej starego stroju oraz kombinezon GrauKaninchen. Na włosach miała charakterystyczne szare końcówki, jednak nietypowo, rozwiane na wietrze. Posiadała również swój zwyczajny strój rozszerzony o mały, puszysty ogonek i długie, czarne kozaki. W oka mgnieniu wspięła się na sam szczyt i przeciskała się przez lekko uchylone okno. Kiedy znalazła się w pokoju nie widziała nic oprócz coraz gęstszego mroku. Wydawało jej się, że słyszała głos swojej przyjaciółki, jednak musiała się przesłyszeć. Nikogo oprócz niej tam nie było.. Chociaż nie była pewna. Roztaczająca się tutaj aura Władcy Ciem źle wpływała na jej wyczulone zmysły. Poczekała aż pozostali bohaterowie również znajdą się w ciemnym pomieszczeniu. Kiedy już ostatni superbohater postawił nogę po drugiej stronie witrażu, okno nagle otworzyło się, wpuszczając więcej świtała. Zauważyli mężczyznę, stojącego tuż przed nimi. Uśmiechał się złowrogo. Kiedy zrobił krok do przodu, wszyscy już mieli pewność, że to Władca Ciem.
- Widzę, że przybyliście w komplecie – wypowiedział każde słowo z wyczuwalnym w głosie jadem – Wasza koleżanka się nudziła..
Mówiąc to wskazał na skuloną w kącie dziewczynę. Z kącika jej ust sączyła się krew, a na całym ciele było widać wiele zadrapań i siniaków. Wyglądała naprawdę fatalnie.. Cassidy zwróciła swój wzrok w stronę posiadacza miraculum motyla, który wyrządził krzywdę jej koleżance. Kiedy on zauważył wściekły wzrok dziewczyny tylko się uśmiechnął.
- Zupełnie jak koleżanka.. – zaciął się, ponieważ zauważył, że osoba do której się zwraca wyglądała inaczej.. Ona nigdy nie miała rozpuszczonych włosów.. – Ty! Ty masz jej miraculum! – wykrzyczał z narastającą złością w głosie.
- Tak. Zdziwiony? – postanowiła zagrać na jego uczuciach jak na skrzypcach.
Mężczyzna jednak nie dał się wyprowadzić z równowagi. Podszedł kilka kroków w stronę dziewczyny.
- I tak mnie nie powstrzymacie. Nawet jeżeli będziecie mieć w posiadaniu wszystkie miracula – zaśmiał się złowrogo – Teraz!
Nagle wielka fala, białych motylów otoczyła superbohaterów. Biedronka i Czarny Kot starali się je odgonić, a Cassidy wraz z Mattem wymyślali plan ataku. Jednak pominęli jeden ważny szczegół. Nie wiedzieli o Brandonie… Wkrótce niedoszłe akumy rozproszyły się, a im oczom ukazał się straszny widok. Władca Ciem trzymał wycelowaną w nich laskę. Dołączyli również do niego pozostali super złoczyńcy. Byli w pułapce.
- Oddajcie nam miracula po dobroci, to nikt tego nie będzie żałował – jego głos odbijał się echem po całym pomieszczeniu..
Jednak nagle ktoś pociągnął go do tyłu. Nie czekając na dalszy rozwój akcji, posiadacze pozostałych miraculów rzucili się do ataku. Cassidy wybiegła na pomoc osobie, która ich uratowała. Jednak nikogo nie zauważyła.. Stanęła twarzą w twarz z rozwścieczonym Władcą Ciem. Uśmiechnęła się złośliwe i wciągnęła się w wir walki. Drugie miraculum sprawiało, że czuła o wiele więcej mocy w sobie. Atakowała zmęczonego już posiadacza broszki. Jednak on zniknął i pojawił się tuż za nią. Dziewczyna nie zdążyła zareagować, a mężczyzna powalił ją ruchem swojej laski prosto w jej plecy. Cassidy na chwilę straciła dech, lecz za chwilę jej waleczność powróciła ze zdwojoną siłą. Władca Ciem nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń. Coraz rozpaczliwiej stawiał na obronę.. Tymczasem Biedronka walczyła z Volphiną. Musiała znaleźć miejsce jej zainfekowania. Jednak tym razem jej przeciwniczka była o wiele silniejsza niż poprzednio. Kiedy już chciała sięgnąć po jej medalion, ona zniknęła. Chwilę potem znalazła się tuż obok niej i jednocząc wszystkie siły, które jej zostały, uderzyła superbohaterkę w bok. Dziewczyna poleciała na dalszy koniec komnaty, ciężko uderzając o ścianę. Jednak Czarny Kot był zbyt zajęty walką z Ilustrachorem, że nie zauważył krzywdy jego księżniczki. Dopiero, kiedy znalazł się obok niej, ujrzał jej pokrzywdzoną sylwetkę.. W gwarze walki nikt nie zwracał uwagi na Elizabeth, która przebudziła się. Spróbowała wstać, jednak upadła by, gdyby nie szybka reakcja Brandona.
- Zostaw mnie, inaczej wywiążę się ze swojej obietnicy – wysyczała.
Chłopak najwyraźniej zbierał się, aby jej coś powiedzieć, lecz ona stwierdziwszy, że czas już minął walnęła go z liścia w twarz. Oszołomiony chłopak odsunął się od niej. Dziewczyna nie spuszczając z jego wzroku próbowała odszukać ręką jakiegoś podłużnego przedmiotu, który pomagał by jej w poruszaniu się. Jednak sługa Władcy Ciem był szybszy. Pochwycił miotającą się nastolatkę i przewiesił przez ramię.
- Jeszcze Ci mało? – w jej głosie narastał gniew – Puść mnie!
Brandon jednak najwyraźniej nie zwracał uwagi na lamenty koleżanki. Dziewczyna widziała, że spinają się po schodach na wyższe piętro. Nagle obydwoje poczuli na twarzach powiew wiatru.
- Przepraszam – dodał tak cicho, że dziewczyna ledwo usłyszała jego słowa.
Chłopak zostawił ją na dachu i szybko powrócił do komnaty. Lekko zdezorientowana Elizabeth podbiegła do drzwi. Niestety nie zapomniał ich zaryglować.. Dziewczyna była w pułapce. Bezradnym wzrokiem rozejrzała się po tarasie w którym miała spędzić najbliższe godziny.. W końcu obsunęła się na podłogę i oddała się swoim myślom.
***
Władca Ciem właśnie robił zamach swoją laską, aby ostatecznie pokonać Cassidy, lecz nagle coś odrzuciło go na drugi koniec pokoju. Potłuczona dziewczyna wstała z podłogi. Za raz potem przyłączyli się do niech pozostali superbohaterowie. Stanęli w rzędzie, naprzeciwko posiadaczy broszki motyla i jego służących.- Teraz to już na pewno koniec - mężczyzna zaśmiał się złowieszczo – Cieniu, ukarz się!
Wtedy nagle za jednego z filarów pojawiła się ciemna sylwetka. Im chłopak przybliżał się do stojących, jego rysy były coraz bardziej widoczne. Wreszcie kiedy stanął twarzą w twarz z posiadaczami miraculum, Cassidy ledwo stłumiła cichy krzyk.
- Wiedziałam! Wiedziałam to od samego początku! – dziewczyna wybuchła – Jak mogłeś? Owinąłeś ją dookoła swojego palca!
Dziewczyna dopiero teraz zauważyła czerwony jeszcze ślad na jego twarzy.
- Widzę, że Elizabeth dowiedziała się pierwsza.. Jak mogłeś ją zranić? Pożałujesz. Dokończę jej dzieło! – wykrzyczała ze złością.
Wnet rzuciła się na stojącego chłopaka. Jednak on zręcznie unikał jej ataków. Nic dziwnego. Nastolatka była już mocno zmęczona wcześniejszą walką z Władcą Ciem.. Za chwilę dołączyli do niej pozostali bohaterowie, na nowo walcząc ze złoczyńcami. Tymczasem Władca Ciem powoli odsuwał się w cień… Musiał dokończyć sprawę z tą całą Elizabeth…
***
Biedronce udało się ściągnąć naszyjnik z szyi Volphiny. Szybko go zniszczyła. Jednym jej oczom nie ukazała się akuma. Swoim wzrokiem ogarnęła cały pokój. Nie mogła znaleźć Władcy Ciem, a co gorsza, Elizabeth również rozpłynęła się w powietrzu. Podbiegła w stronę walczącej Cassidy. Brandon najwidoczniej ni chciał jej skrzywdzić.. jakby dopiero teraz obudziła się w nim litość? W końcu złapał wściekłą nastolatkę za ręce i przycisnął do ściany.- Chce wam tylko pomóc – wycedził
- I my mamy tobie ufać?! – wykrzyczała mu w twarz.
Wyrwała się z jego uścisku i już chciała zostawić mu drugi czerwony ślad na twarzy, gdy Marinette odciągnęła jej dłoń.
- Co ty robisz?!
- Cass, musisz się uspokoić. Jesteś zbyt nerwowa. Spójrz na mnie. Musimy odnaleźć Władcę Ciem. Inaczej nie pokonamy zła. Słyszysz mnie?
- Mam pomysł, gdzie on może być.
Tym razem to Marienette posłała mu wściekłe spojrzenie.
- Prowadź – wypowiedziała cichym szeptem.
Chłopak zaczął iść w stronę wyjścia z wierzy. W końcu dotarli do schodów prowadzących na zewnątrz.. Były podziurawione, jakby ktoś z wszelką cenę chciał się dostać na drugą stronę. Brandon przyśpieszył kroku. Na tarasie zostawił przecież bezbronną Elizabeth.. Ona nie miała szans z Władcą Ciem.. Kiedy dotarli już na sam szczyt, zauważyli mężczyznę pochylającą się nad już nieprzytomną dziewczyną.
- Ekhem…
Posiadacz broszki odwrócił się. Na twarzy miał wymalowany złośliwy uśmieszek.
- Ach, przybiliście!
Cassidy skupiła swój wzrok na jego złośliwych tęczówkach.. postanowiła użyć opętania. Musiała jakimś sposobem odzyskać jego broszkę. Nie było innego wyjścia. Nikt nie wiedział jakim cudem zatruł akumami nastolatków.. Zmusiła go aby stał w bezruchu. Biedronka chyba zrozumiała aluzję, bo od razu do niego pobiegła i zdjęła z jego szyi miraculum. Błysnęło jasne światło ale nikt z nich nie był zainteresowany jego prawdziwą tożsamością. Wszyscy pobiegli do poturbowanej nastolatki. Brandon wziął ją na ręce. Postanowił znieść ją na dół. Zetknął się jednak z nienawistnym wzrokiem Cassidy. Mimo to odłożył ją na ziemię dopiero w komnacie Władcy Ciem. Za raz po tym podbiegli do nich pozostali superbohaterowie. Po odzyskaniu mirculum, złoczyńcy wrócili do swoich normalnych postaci. Czarny Kot i Kolibri zdążyli odprowadzić ich tuż przed powrotem pozostałych z dachu. Teraz spoglądali ze smutkiem na dziewczynę.
- Jest silna. Na pewno da sobie radę.. – Cassidy zawsze wierzyła w swoją koleżankę.
- Miracula. Szafka przy ścianie – odezwał się cichy, zachrypnięty głos..
Jego posiadaczka po wypowiedzeniu tych słów ostatecznie zemdlała. Zdezorientowany Brandon patrzył pustym wzrokiem na Biedronkę, która pobiegła w kierunku wskazanym przez Elizabeth. Za raz potem wróciła z bardzo podobną szkatułką, jaką posiadał Mistrz Fu. Znajdowały się w niej wszystkie skradzione przez mężczyznę miracula. Do wolnej przegródki wrzucili miraculum Władcy Ciem i udali się do wyjścia.. Kiedy tylko wyszli z ciemnej kryjówki wroga oślepiło ich słońce.. Od tak dawna ciepłe promienie nie muskały ich twarzy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz