środa, 15 czerwca 2016

Walkę czas zacząć

Minęła godzina dwunasta, a słońca nadal nie było widać. Super złoczyńcy patrolowali miasto poszukując właścicieli miraculów. Rozdzielili się, a każdy z nich ruszył w innym kierunku świata. Ilustrachor właśnie przechadzał się po jednym z Paryskich parków. Wszyscy ludzie na jego widok uciekali do domów i zamykali rolety, aby jego wściekły wzrok nie dotarł do ich domostwa. Jednakże szedł dalej przed siebie. Po paru minutach dotarł do granicy brzegu Sekwany. Kiedy spojrzał na gładką taflę wody, do jego głowy powróciły smutne wspomnienia z ostatniej przemiany. Jego nie udana randka z Marinette, a potem odwet Czarnego Kota. W jego oczach wzrosła nienawiść. Jeżeli spotka bohatera w czarnym lateksie, zemści się.  Podniósł wzrok spoglądając na pogrążoną w mroku katedrę Notre-Dame. Jej smukłe cienie rzucały jeszcze większy cień na plac przed budowlą. Nie zauważył jednak postaci stojącej pod bramą kościoła. Spoglądała na złoczyńcę z obrzydzeniem. Najchętniej od razu zaatakowałaby Nathaniela, jednak musiała ukrywać swoją tożsamość.. Dla dobra jego ukochanej. Przeczekał aż chłopak oddalił się na bezpieczną odległość i ostrożnie za nim ruszył. Po kilkunastu krokach zrozumiał dokąd podążał nowy podopieczny Władcy Ciem.  W pewnym momencie gwałtownie skręcili w prawo, a im oczom ukazała się szkoła do której uczęszczali nastolatkowe. Przed bramą czekali już na nich Nawałnica, Lady Wifi oraz Volphina. Chłopak widział w ich oczach czystą nienawiść.. Nienawiść do obrońców Paryża.
- Znalazłeś coś? – fuknęła zawsze nie zadowolona Volphina
- Nie. A wy? – Nathaniel odwrócił się do grupki pozostałych złoczyńców.
- Nie wiem gdzie oni zniknęli. Czyżby nie chcieli już bronić swojego ukochanego Paryża? – wtrąciła się Nawałnica.
- Wiem jak sprawić aby wyszli z ukrycia – uśmiechnęła się złośliwie Lady Wifi
- Oświecisz nas?
- Trzeba kogoś porwać. To oczywiście. Zaatakują nas, jedynie jak będą mieli do tego powód.
- Do czego zmierzasz?
- Elizabeth. Jest dla nas idealnym celem. Osłabiona, nie będzie uciekać. 
- A co z tą.. Jak ona miała.. Cassidy? Chyba tak. Ona nie opuszcza jej na krok..
- Dlatego będzie trzeba użyć podstępu.. – dziewczyna ponownie się uśmiechnęła. Miała już idealny plan.. Wreszcie się zemści na Biedronce. 
Na nowo zmotywowani złoczyńcy ruszyli w kierunku domu brunetek. Obserwujący całe te zdarzenie stojący w cieniu chłopak szybko ruszył w tą samą stronę. Wolał jednak przemieszczać się po dachach kamienic. Wiedział, że dzięki temu przybędzie pierwszy na miejsce. Nie mylił się. Już za chwilę spoglądał na drewniany dom. Obejrzał się za siebie. Nie zauważył na horyzoncie kwartetu złoczyńców, dlatego spokojnie zeskoczył na ganek mieszkania. Za raz potem mieszkańcy domu usłyszeli denerwujący dzwonek do drzwi. Pierwsza zareagowała Cassidy. Szybko zbiegła ze schodów i w ostatniej chwili się odmieniła. Uchyliła delikatnie drzwi i ostrożnie wyjrzała. Nie zauważyła jednak niczego szczególnego. Mimo mroku, przekroczyła próg mieszkania. Odwróciła się i zerwała białą kartkę zawieszoną na drzwiach. Rozejrzała się dookoła, jednak jedynym źródłem światła, było ledwo świecąca się żarówka w holu. Poprzez gęstą mgłę nie zauważyła ciemnej postaci opierającej się o drzewo kilkadziesiąt metrów od niej. Weszła do domu i  dokładnie zamknęła drzwi. Wchodząc z powrotem po schodach odczytała tekst zawarty na skrawku papieru.
„Czuwajcie, oni się zbliżają”
Ruszyła w kierunku pokoju, jednak uprzedził ją zimny powiew powietrza.
- Nawałnica – powiedziała do siebie szeptem.
Wbiegła do środka i zastała wcześniej wspomnianą dziewczynę. Spoglądała ona z wyrazem wstrętu wymalowanej na jej twarzy na śpiącą Elizabeth. Podniosła wzrok stykając się ze wściekłymi tęczówkami Cassidy. Jednak zaśmiała się szyderczo i rzuciła jedno ze swoich zaklęć na szatynkę stojącą w drzwiach. Dziewczyna w ostatniej chwili uniknęła ataku, a kiedy z powrotem stanęła prosto, stwierdziła, że obie nastolatki zniknęły. Niewiele myśląc, przemieniła się i ruszyła biegiem za uciekającymi złoczyńcami. Minęła kilka mniejszych uliczek i znalazła się na tuż przed wierzą Eiffla. Przyśpieszyła kroku. Nagle usłyszała za sobą głuchy śmiech. Mimo woli, odwróciła się. Ujrzała stojącą przed nią Volphinę. Lila z uśmiechem twarzy wyciągnęła za pleców swój odbijający światło, długi, poprzeczny flet. Wzięła głęboki wdech i zagrała jedną z melodii, specjalnie napisanych na taką właśnie okazję. Maycy otoczyły kopie jej przyjaciółki, oraz przeciwniczki. Spanikowana, nie wiedziała co robić. Kiedy zamierzała postawić pierwszy krok, silna linka owinęła się dookoła jej talii i pociągnęła do góry. Za raz potem znalazł się na dachu jednego z pobliskich budynków. Kiedy otworzyła oczy, ujrzała zmartwioną Biedronkę i Czarnego Kota. Za nimi, lekko na uboczu stał Kolibri. Wszyscy wyglądali na wstrząśniętych ostatnimi wydarzeniami. Spoglądali na znikającą w murach szkoły Volphinę. Chwilę przed nią weszli tam Ilustrachor, Lady Wifi, Nawałnica oraz uprowadzona Elizabeth.
- To mamy jakiś plan? – Maycy podniosła znacząco brew. Bardzo dobrze wiedziała, że Biedronka zawsze coś wymyśla, nie inaczej było w dzisiejszym wypadku.
Zamyślona Marinette pochyliła się nad krawędzią budynku i jeszcze przed chwilę wpatrywała się w budynek. Potem schyliła się i zaczęła coś rysować na piasku pokrywającym miejsce w którym aktualnie się znajdywali. Pochylił się nad nią Czarny Kot, a Kolibri nadal patrzył w przeciwnym kierunku. Cassidy właśnie zamierzała do niego pójść, gdy odezwała się Biedronka.
- Najbliższe wejście do budynku jest tutaj – wskazała na plan budynku namalowany na ziemi – Jednak jest całkowicie otoczone przez wrogów. W najlepszym wypadku, zostanie tam tylko jeden strażnik, jednak nie możemy sobie pozwolić na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Dlatego wejdziemy tutaj. Szybem wentylacyjnym. Wiedzie on prosto na środek Sali Gimnastycznej. Tam podzielimy się w pary. Ja i Adrien poszukamy źródła akum, a wy przeszukacie budynek. Jeżeli znajdziecie Elizabeth, pamiętajcie, że dziewczyna jest osłabiona i nie może chodzić. Czy wszyscy zrozumieli?
Zebrani pokiwali twierdząco głowami. Musieli znaleźć dziewczynę zanim zwolennicy Władcy Ciem zabiorą jej miraculum, wtedy on wzmocni się na silę i na pewno zdoła pokonać resztę wybrańców. Szybko przeskoczyli na gmach szkoły i udali się w kierunku wnęki. Pierwsza przeszła Cassidy. Ciągle obwiniała się o nie upilnowanie koleżanki. Po niej przecisnął się milczący Matt, a za raz po nich Adrien i Marinette. Super bohaterowie spojrzeli po sobie. Od teraz będą musieli polegać bezgranicznie na drugiej osobie w zespole. Być może jest to ostatnia chwila, gdy widzą się w pełnym składzie? Szybko odrzucili od siebie smutne myśli i ruszyli w dwie osobne strony. Cassidy poprowadziła Matta tuż pod drzwi do stołówki. Doskonale wiedziała, że w kuchni jest kilka skrytek, gdzie kucharki ukrywają swoje zapasy alkoholu. Delikatnie otworzyła wielkie, drewniane drzwi i rozejrzała się dookoła. Kiedy stwierdziła, że nie ma więcej zagrożenia, dała znak Mattowi, że on również może wejść. Oboje znaleźli się w pomieszczeniu, a dziewczyna zauważyła ślady niedawnej walki. Stoliki były porozrzucane, a wiele krzeseł odrzuconych na drugi koniec pokoju. Na blacie kuchennych zostały jeszcze ślady świeżej krwi. Czerwone plamy prowadziły na zaplecze. Superbohaterowie podążyli za śladami, aż do gwałtownego szybu schodzącego prosto w dół, do podziemi szkolnych.
- Matt. Muszę Ci coś powiedzieć, zanim zostaniemy złapani – dziewczyna spojrzała w oczy chłopakowi – Opieka nad Elizabeth była tylko wymówką – nagle chłopak posmutniał – Nie chciałam zdać sobie sprawy.. Że naprawdę Cię lubię – uśmiechnęła się do chłopaka, a on odpowiedział jej tym samym.
Nie dała jednak mu dojść do słowa, ponieważ od razu skoczyła w przepaść. Chłopak patrzył jeszcze chwilę w punkt, w którym zniknęła dziewczyna i sam skoczył. Przez chwilę obraz zniknął z oczu chłopakowi. Wtedy upadł ciężko na ziemię. Lekko obolały wstał powoli z podłogi i wzrokiem odszukał Cassidy. Dziewczyna szła pewnym krokiem w stronę światła. Chłopak przyśpieszył kroku aż do biegu, jednak nie zdążył jej dogonić. Ona jako pierwsza przekroczyła próg światła. Stanęła twarzą w twarz z oprawcami jej przyjaciółki. 
- Dotarła do nas panna Malore – głos Lady Wifi jak zwykle był przesączony jadem.
Dziewczyna przywarła pozycję obronną i obserwowała każdy ruch przeciwników. Nathaniel nerwowo patrzył w stronę tylnej ściany. Nagle usłyszała cichy jęk. Była pewna, że była to Eli. A więc, nic jej jeszcze nie zrobili. Odetchnęła z ulgą. Teraz musi tylko pokonać czterech super-złoczyńców.
***
Biedronka i Czarny Kot weszli na pierwsze piętro po kręconych schodach, tuż obok biblioteki. W milczeniu szli przed siebie. Minęli już połowę korytarza obwieszonego z dwóch stron pięknymi pracami uczniów, gdy usłyszeli krzyki z pokoju dyrektora. Podkradli się do nieudolnie obudowanych drzwi i podsłuchali głośną rozmowę.
„Macie już tą dziewczynę?”
„Tak panie. Już za niedługo przeniesiemy ją do twojej kryjówki, a tam jej nigdy nie znajdą”
„Doskonale”
Nagle klamka w drzwiach przekręciła się. Spanikowani Superbohaterowie szybko skryli się za zakrętem. Kątem oka zauważyli wychodzącą z gabinetu Volphinę. Nastolatka szybko ich minęła i ruszyła w kierunku stołówki. Teraz albo nigdy. Zmotywowani Biedronka i Czarny Kot wyszli z ukrycia i podkradli się pod gabinet. Uchylili delikatnie drzwi i bezszelestnie weszli do środka. Ich oczom ukazał się Władca Ciem we własnej osobie. Stał do nich tyłem i ewidentnie patrzył w jakimś kierunku za okno. Nagle po prostu zniknął. Bohaterowie natychmiast pobiegli w kierunku w którym po raz ostatni widzieli postać stojącą na ziemi. Niczego jednak nie znaleźli. Po prostu rozpłynął się w powietrzu. Usłyszeli przeraźliwy krzyk. Odwrócili do siebie przerażone twarze. Coś musiało się stać w podziemiach szkoły.
***
Cassidy wpatrywała się w pusty punkt przed nią. Jedna z jej łez opadła bezwładnie na ziemię. Roztrzęsiona, ścisnęła spoczywający w jej dłoni zimny medalion i wytarła kolejne łzy. Podniosła swój zamglony wzrok spoglądając na stojącego obok niego towarzysza.  Matt wcale nie wyglądał lepiej. Tak samo jak dziewczyna miał na cele wiele ran, jednak najgorzej wyglądała ta na lewym ramieniu. Krew nie zakrzepła, więc ciągle spływała ciurkiem po jego przedramieniu. Z daleka było słychać odgłosy biegnących ludzi. Jednak oni nie zwracali uwagi na otaczający ich świat. Dziewczyna miała nadal przed oczami sceny walki, która zakończyła się zaledwie parę minut temu. Głuchy śmiech Volphiny odbijał się echem po jej głowie. Wygląd zmęczonej Elizabeth przyprawiał ją o większy potok łez. Znowu ją zawiodła. Jak mogła nazywać się jej przyjaciółką, jak nie mogła jej obronić? Nagle poczuła zakleszczający się na niej uścisk przyjaciela. Przywarła bliżej Matta i pozwoliła by jej łzy skapały po jego plecach. Głośno pociągnęła nosem. Po woli otworzyła oczy i zauważyła zmartwionego Adriena i Marinette. Z zaszklonymi oczami błądzili wzrokiem po zdewastowanym pomieszczeniu. W końcu utkwili wzrok na przytulającej się parze. Kiedy Cassidy oderwała się od Kolibriego, Biedronka podeszła do niej, podając jej małą buteleczkę. Płyn okazał się wodą utlenioną, którą bohaterka za chwilę przemyła wszystkie swoje rany. Za raz potem podała naczynie Mattowi, a sama odmieniła się, aby ocenić swoje okaleczenia. Przyjęła od koleżanki bandaż, i poczekała aż Kolibri powróci do swojej normalnej postaci. Za raz potem podeszła do niego i zajęła się krwotokiem. Opatrzeni bohaterowie rozejrzeli się po pomieszczeniu. Cassidy rozluźniła uścisk, oplatający medalion Elizabeth. Biedronka i Czarny Kot popatrzyli z przerażeniem na przedmiot, który ciągle skrywała w swojej dłoni. Dziewczyna zauważyła ich zaciekawienie przedmiotem.
- Eli nie chciała aby dostał się w ręce wroga – odezwała się zachrypniętym głosem – Ale teraz jest zupełnie bezbronna. Musimy ją jak najszybciej odszukać i sprawić aby wszystko wróciło do normy – kiedy podniosła wzrok, w jej oczach było widać wojownicze iskierki – Wiecie, gdzie sługusy Władcy Ciem ją zabrali? – tym razem pytanie skierowała w stronę stojących naprzeciwko niej paryżan.
- Tak. Zabrali ją do jego kryjówki – odpowiedziała lekko drżącym głosem Marinette.
- No to nie ma na co czekać. W drogę!
Pozostali byli zaszokowani nagłym entuzjazmem koleżanki. Nie wiedzieli, że swoją postawą chce ukryć coraz głębszy smutek i nienawiść. Nienawiść do Władcy Ciem. Raz zabrał jej wszystko. Teraz na to mu nie pozwoli. Będzie walczyć. Do samego końca. Ruszyła pewnym krokiem w stronę wyjścia, a za raz po niej kroczyli pozostali superbohaterowie. Doskonale czuła gdzie aktualnie znajdował się mężczyzna z miraculum motyla. Mimo wszystko poprosiła wszystkich o odmienienie się, aby nie tracili sił. Nie wiedziała dokładnie jak daleko jest jego pieczara, jednak musieli jeszcze zahaczyć o jakiś sklep spożywczy. Ich kwami nie miały już sił, a żaden z nich zaskoczonych nagłym atakiem ich wroga, nie wziął ze sobą smakołyków swoich podopiecznych. Jednak każdy sklep do którego się zbliżali był zamknięty na cztery spusty. Nagle ulicę przed nimi przemknął cień. Zmęczeni superbohaterowie nie mieli siły aby pobiec za potencjalnym wrogiem. Kiedy dotarli do zakrętu, za którym zniknęła postać, zauważyli stojący na samym środku jezdni, wiklinowy koszyk. Zaskoczeni widokiem, stwierdzili, że w środku są ciasteczka, camembert, winogrona i biszkopty. Ktoś po raz kolejny im pomógł. Tylko kto? Nikt nie znał ich tajemnicy, oprócz podopiecznych Władcy Ciem.. Czyżby był to kolejny podstęp? Mimo wszystko poczęstowali swoje kwami i ruszyli w dalszą stronę do oprawcy ich przyjaciółki. Och cieniu strzeż się. Rycerze Światła jeszcze się nie poddali. 

♥ ♥ ♥ 

Witajcie! Akcja w opowiadaniu powoli się rozkręca ;) Zgodnie z obietnicą wstawiłam rozdział 15 czerwca, czyli w dniu wystawiania ocen. Mam zatem dla was bardzo dobrą wiadomość. Będę miała więcej czasu na pisanie bloga! Mam nadzieję, że ta myśl wywołuje na waszych twarzach szeroki uśmiech.
A więc.. Do zobaczenia w cale nie tak dalekiej przyszłości!
~RK

2 komentarze:

  1. *zaraz
    Jest trochę błędów stylistycznych i in., ale akcja niezwykle ciekawa (;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędy są zawsze, u mnie nie da się ich wykorzenić ;) Cieszę się, że Ci się podoba <3

      Usuń