Matta obudziły promienie słońca. Przeciągnął się i ponownie
obejrzał pokój. Ściany były pomalowane na biało, przy jednej z nich stała duża,
czarna szafa na ubrania. Po drugiej stronie pokoju znajdowało się również
czarne biurko. Nad nim wisiała czarna półka na książki… Odmianą była tylko mała
szafka na rzeczy codzienne. Była oczywiście czarna, lecz stały na niej
przeróżne zdjęcia rodzinne, za czasów kiedy rodzina Agreste odwiedziła ich w
Madrycie… Nie wiele pamięta z tamtego czasu… Był bardzo młody.. Rozejrzał się
raz jeszcze. Wszystko było tu takie… Idealne. Matt nigdy nie widział czegoś
podobnego. Jego rodzice nie uchodzili za najbogatszych przedsiębiorców w
Madrycie. Zresztą nigdy nie lubili przepychu. Jednakże pan Agreste Lubił się
chwalić swoimi zarobkami… Cała willa była na to dowodem. Chłopak szybko się
umył i zszedł na śniadanie. Przy śniadaniowym stole zastał tylko Adriena.
Uśmiechnął się do niego. Model odwzajemnił uśmiech, lecz było w nim widać
smutek… Brakowało mu chwil spędzonych razem z ojcem… Nastolatkowe razem zjedli
śniadanie. Adrien musiał dziś iść do szkoły… Nowi uczniowie mogli dość dopiero od
następnego semestru. Nie wiele myśląc odprowadził kuzyna pod dom Elizabeth i
Cass, bo wiedział, że nie są zajęte. Evelyn
wkrótce oto wżyła drzwi Hiszpanowi, a uspokojony Adrien udał się w drogę ku
edukacji. Za raz potem w salonie zjawiły się dwie dziewczyny. Chłopak spojrzał
na ich roześmiane twarze… Wyglądały cudownie… Usiadły naprzeciwko jego, co
wywołało rumieniec na twarzy Hiszpana. Rozmowę zaczęła Elizabeth.
- Chyba nam się jeszcze nie przedstawiłeś…
- Ach, tak. Przepraszam! Mam na imię Matt Olsen.
- Ja jestem Elizabeth.
- Cassidy.
- Chodźmy na górę, mamy do ciebie sprawę….
- D…Dobrze.
Kiedy przekroczyli próg pokoju, dziewczyna zamknęła drzwi,
co wywołało zaskoczenie i za razem zaniepokojenie u Matta.
- Usiądź proszę – zaczęła Cassidy pokazując na krzesło. Chłopak
posłusznie wypełnił polecenie.
- Powiedz nam… Od kiedy jesteś Kolibrim.
- Co?! Oczy chłopaka zrobiły się większe.
- Powiedz nam, od kiedy jesteś Kolibrim.
- Nie wiem o czym mówicie!
- Powiedz od kiedy jesteś Kolibrim, bo będziemy zmuszone użyć
siły!
- Nic wam nie powiem!
- Acha…. Nagle w pokoju zrobiło się zupełnie ciemno. Matt
ledwo widział swoje palce u rąk. Znikąd pojawiły
się przed nim dwie postacie… Jedna przypomniała mysz, a druga królika…
- Masz ostatnią szansę. Od kiedy jesteś kolibrim?!
- Od… Od dwóch lat.
- Dziękujemy za odpowiedź – odpowiedziała oschle Cassidy.
- Czy jako superbohater, współpracowałeś z kimś?
- Nie. Byłem indywidualistą.
- Byłeś? Chyba jesteś – wtrąciła się Cass – Taki przystojny
chłopak jak ty nie ma dziewczyny… Żałosne.
- Maycy…. – syknęła koleżanka
- No co! Mówię tylko jak jest!
- Powiedz, kto Ci dał miraculum i w jakiej okoliczności.
- Nie rozumiem…..
- Gadaj! – Cass znowu nie wytrzymała.
- Jak ja naprawdę nie wiem! Znalazłem pudełeczko z broszką w
domu! Nie wiem od kogo je dostałem!
- Kłamiesz!
- Maycy!
- Wiem, że mówi nieprawdę!
- To długa historia…
- Ja za raz nie wytrzymam! Jak ja cię puknę!
- Maycy… Spokojnie. Ty – wskazała na chłopaka – Mów!
- Jak wracałem ze szkoły zobaczyłem mężczyznę… Starszego
mężczyznę. Właśnie przechodziła na pasach dla pieszych, gdy nagle się potknął.
Szybko do niego skoczyłem i pomogłem mu wstać. Wtedy coś do mnie szepną…
Niestety nie usłyszałem co. Kiedy wróciłem do domu w pokoju znalazłem
szkatułkę.
- Czy nasze pytania były, aż takie trudne? Dlaczego nie
chciałeś na nie odpowiadać?
- Nie byłem pewny, czy stoicie po dobrej stronie… Nadal nie
jestem pewny.
Koleżanki spojrzały po sobie… Miał rację.
- Posiadamy twoje miraculum.
Chłopak spojrzał na nich wielkimi oczami.
- Oddamy Ci je, jak przejdziesz test.
- Co?!
- Jak przejdziesz test. Czego nie rozumiesz w tych dwóch
słowach?
- Rozumiem… Ale jaki test?
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie… Dziewczyny cofnęły
się w cień. Nagle zapaliło się światło… Chłopak przez chwilę siedział
oszołomiony… Usłyszał głosy z dołu…
- Dziewczynki, gdzie jest Matt?
- Powinien już za raz zejść…
Słysząc te słowa pospiesznie zbiegł do jadalni. Na stole
czekał już gorący posiłek.
- O. Jesteś… - zauważyła Evelyn.
- T.. Tak. Jestem.
Kobieta dziwnie się spojrzała na chłopaka… W końcu zaprosiła
wszystkich do stołu. Po skończonym posiłku do dziewczyn zadzwoniła Marinette. Zawiadomiła
nastolatki, że za niedługo pojawi się u nich wraz z Adrienem. Lekko jeszcze wystraszony
chłopak spojrzał na dwie przyjaciółki. Patrzyły na nią przyjaźnie… Zastanawiał
się kim były te dwie superbohaterki na górze… To nie możliwe, aby te dwie miłe
nastolatki tak nagle się zmieniły w trakcie tej rozmowy… Chyba raczej
przesłuchania. Nie. To musiał być ktoś inny. Z jego rozmyśleń wyrwał go głos
dzwonka… Za raz potem usłyszał znany mu głos.. Przyszedł Adrien wraz z
Marinette. Zaraz po szybkim przywitaniu model zabrał ze sobą swojego kuzyna, a
Mari została porozmawiać z nastolatkami.
- I co robiliście dzisiaj z Mattem?
- Rozmawialiśmy…
- O, a o czym?
- Większość rozmowy polegała na powtarzaniu jednego pytania…
- Jakiego?
- Powiedz nam od kiedy jesteś Kolibrim.
- Co?! Co wyście wymyśliły!
- Nic. Tylko małe przesłuchanie?
- Słucham?! Dowiedział się o waszych tożsamościach?!
- Nie. Ale musi przejść test, aby odzyskać miraculum.
- Jaki znowu test?!
- Test, który ukaże, czy może znowu zostać bohaterem.
- O czym ty mówisz?!
- Marinette! Nie odmienisz tego. Jest to rytuał powtarzający
się w każdym przypadku, takim jak Matta. Takie są zalecenia Mistrza Fu.
- Dobrze… Już dobrze. Tylko jak to ma wyglądać?
- O to się nie martw. Uczestniczyłam w jednym takim teście.
Jeszcze dzisiaj wraz z Cass ustalimy
szczegóły.
- Spotkajmy się o 20, na wieży Eiffla.
- Jesteśmy umówieni. Weź ze sobą Kota.
- Jane! Do zobaczenia!
- Pa!
Kiedy tylko Mari wyszła, dziewczyn pobiegły do pokoju, aby
opracować szczegóły. Po woli zbliżał się czas umówionego spotkania. Nastolatki
właśnie skończyły, szybko się przemieniły i pobiegły w stronę wieży. Na
umówionym miejscu czekali już na nie dwójka bohaterów. Po długim ustalaniu
szczegółów, uznali, że Matt odbędzie swoją próbę jutro. Za raz po tym wszyscy
wrócili do swoich domów, aby się przygotować na następny dzień.
***
To już dzisiaj. Dzień próby Matta. Adrien zgodził się
zaprowadzić kuzyna do parku. Tam chłopak miał nagle zniknąć, wcześniej wołając
o pomoc. Nastolatkowe zbliżali się już do linii drzew. Nagle usłyszeli krzyk ludzi. Ukazała im się
już lekko zapomniana scena… Biedronka wraz z Maycy i GrauKaninchen walczące z…
Super-złoczyńcą. A więc Władca Ciem nie zrobił sobie dzisiaj wolnego… Adrien
pobiegł w ustronne miejsce aby się przemienić, zostawiając samego Matta.
Chłopak nie wiedział co robić. W Madrycie nigdy nie widział, aż tak silnego
złoczyńcy. Za raz potem z rozmyśleń wyrwał go głośny huk. Nowy podopieczny
Władcy Ciem wyrwał z chodnika latarnię i zaczął ją wymachiwać. Superbohaterowie
po woli tracili siły.. Musiał im jakoś pomóc. Ale jak? Nie walczył od ponad
roku…. Nagle obok niego wylądowała Biedronka. Była wycieńczona. Spojrzała się
na chłopaka… Teraz już wiedział co robić. Ostatkiem sił dziewczyna użyła
szczęśliwego trafu. Wąż ogrodowy. Po prostu super. Wymachując nową bronią,
rzucił się w wir walki. Wreszcie udało im się zniszczyć zainfekowany akumą
przedmiot. Biedronka oczyściła motylka, oraz przywróciła wszystko do stanu
przed walką. Zmęczeni bohaterowie udali się w kierunku piekarni. Odmienili się
w zacisznych zakątkach, aby za raz po tym stanąć przed drzwiami w normalnych
postaciach. Do środka wpuściła ich mama Marinette. Bardzo miła kobieta. Adrien
zadzwonił do swojego kuzyna. To już czas. Właśnie teraz mieli zdecydować o
oddaniu miraculum Hiszpanowi. Po pięciu minutowej dyskusji, zdecydowali oddać
mu broszkę. Elizabeth, jako najzwinniejsza z nich wszystkich, pobiegła do
swojego domu po biżuterię, a w tym czasie pozostali przywitali Matta w
piekarni. Dziewczyna zdążyła w samą porę. Po przekroczeniu progu pokoju Mari
przez Hiszpana, zgasło światło. Chłopak
znowu się przestraszył. Otaczał go pół mrok. Nagle otoczyły go cztery postacie.
Bohaterowie z dzisiejszej waliki. Wszyscy stali w poważnej ciszy. Pierwsza się
odezwała dziewczyna z szarymi uszami królika.
- Przeszedłeś test pozytywnie. O to twoje miraculum. –
wyciągnęła rękę trzymającą czarne pudełeczko – Musisz się jedynie zgodzić
pracować razem z nami, aby raz na zawsze pokonać naszego wspólnego wroga –
Władcę Ciem.
- Zgadzam się – odpowiedział chłopak ledwo utrzymujący
poważny ton głosu. Dziewczyna wręczyła mu pudełko. Hiszpanowi zaświeciły się
oczy jak u małego dziecka. Na reszcie. Po tylu dniach rozłąki, na powróci do
swojego dawnego życia… Albo przynajmniej przypominającego mu dawne życie. Otworzył
magiczną skrzyneczkę. Dotknął po raz kolejny miraculum. Tak mu jej brakowało…
Ale w szczególności [imię], jego kwami. Jego marudzeń, ale również domaganiach w
trudnych chwilach… Może gdyby się go posłuchał, nie stał by tutaj, wzruszony
ponownym zobaczeniem swojego dawnego miraculum. Władca Ciem nigdy mógł mu go
nie odbierać…. To wszystko była jego wina. A teraz? Teraz dostał nową szansę od
losu. Czy na pewno od losu? Nie. Od tych cudownych bohaterów razem chroniących
Paryża. Podziwiał ich, zawsze chciał z nimi współpracować, a teraz jego
marzenie się spełni.. Ach. Dzisiaj to jego najlepszy dzień w życiu! Podniósł
wzrok z nad pudełka.
- Dziękuję, naprawdę dziękuję! – powiedział przez łzy.
- Nie dziękuj nam, to ty dzisiaj nam pomogłeś, nawet bez
swojego miraculum – odezwała się Biedronka
- B.. Biedronka?
- Ach, zapomnieliśmy włączyć świtało….
Mrok rozwiał się. Hiszpan teraz wyraźnie widział
otaczających go super-bohterów. W śród nich była Biedronka, Czarny Kot i dwie
dziewczyny, które go dzisiaj przesłuchiwały. Zauważyły, że chłopak im się
bacznie przygląda..
- Jestem GrauKaninchen.
- A ja Maycy.
- Ach, czy musimy tutaj tak stać??
- Kocie… - odpowiedziała lekko poirytowana Biedronka –
Zresztą myślę, że możemy się już odmienić. I tak każdy wie, kim jesteśmy.
Wszyscy bohaterowie jak na zawołanie się odmienili. Teraz
przed Mattem stała Marinette, Adrien i….
- Elizabeth! Cassidy!
- Ach, wiedziałam, że tak zareaguje – odfuknęła Cass
- Spokojnie! Przecież ma prawo być zaszkoczony!
- Nie! To znaczy, że znowu nie może łączyć faktów! Eli!
Dlaczego my się zgodziłyśmy?
- Cass…. Ale częściowo masz rację. Musimy już wracać, Evelyn
będzie się o nas martwić.
Adrien, jego dziewczyna i jego kuzyn pożegnali koleżanki. Za
raz po tym Agreste wrócił wraz z Mattem do domu. Mari została sama. Poszła na
górę i rzuciła się na łóżku.
0 Ach Tikki, co to był za dzień!
- Racja, bardzo dużo emocji na raz… - ziewnęło jej kwami.
- Pójdź już spać, ja muszę się przewietrzyć. Mówiąc to
zostawiła Tikki w pokoju i wyszła na balkon. Odetchnęła świeżym powietrzem.
Nagle zauważyła uciekający cień… Ten sam o którym mówiła Elizabeth i Cassidy.
Władca Ciem na pewno chciał się czegoś więcej dowiedzieć o tajemniczym chłopaku
z którym przyjechali…
***
- Ugh, jaki oni mogli go pokonać?! To był jeden z moich
najsilniejszych super-złoczyńców! I kim był ten chłopak wymachujący wężem
ogrodowym? Tyle pytań… Brak odpowiedzi. Nagle usłyszał szybkie głosy. No na
pewno jego „cień”
- Czego się dowiedziałeś sługo?
- Nowy chłopak ma na imię Matt, potem niestety nic nie
usłyszałem… Lecz wracał do domu z jakimś blondynem.
- Matt!? Nie wiedziałem, że superbohaterowie odszukają aż
tak szybko dawnego posiadacza niebieskiego miraculum… To może się dla nas
skończyć tragicznie!
- Panie, a co z innymi miraculami? Nie możesz ich użyć aby
ich pokonać?
- Nie mów mi co mam robić, sługo! Dobrze wiem, że naszym
jedynym wyjściem jest użycie innego miraculum, lecz nie jestem jeszcze na to
gotowy. Muszę poćwiczyć. Mówiąc to zniknął w cieniu….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz