sobota, 23 kwietnia 2016

Powrót

Minął już tydzień od przyjazdu Matta. Co ciekawe Władca Ciem, do tamtego czasu, nie zainfekował akumą nikogo z mieszkańców Paryża. Elizabeth i Cassidy zaczęły się martwić... Dobrze wiedziały, że ich przeciwnik próbuje uzyskać nową moc, a co do tego się sprowadza, obezwładnić kolejne miraculum. Wyczuwały, że coś wisi w powietrzu... Tymczasem Matt nie wiele się martwił nie obecnością złoczyńców. Był teraz najszczęśliwszym chłopakiem w całym Paryżu. Odzyskał swoje miraculum, a co się z tym wiązało również Szafirka. Jednakże ciągle bał się koleżanek Adriena i Marinette.. Były dla niego tajemnicze, ale również strasznie pociągające... Wydawało mu się, że są to najpiękniejsze dziewczyny w mieście.. Takie zwinne, szybkie, potrafiące postawić na swoim... Lecz one unikały go. Nie chciały z nim rozmawiać. Chłopaka smucił ten fakt... Ciągle myślał, że to przez to jego "przesłuchanie". Nie uwierzył od razu dziewczyną, a one teraz się na niego obraziły... Miał rację. 
- Cass, dlaczego musimy omijać Matta? On jest naprawdę miły... 
- Och Eli... On się tylko zgrywa. Dobrze wiem, że jest inny... 
- A może nie chcesz go widzieć, bo się zakochałaś? - zaśmiała się dziewczyna 
- Eli! To nie prawda! 
- Spokojnie, tylko się z tobą droczę.. 
Dziewczyna szturchnęła koleżankę. Właśnie szły do szkoły. Dyrektor znalazł dla nich miejsce, dlatego nie musiały czekać do nowego semestru. Nie wiedziały do jakiej trafią klasy... Na szczęście mężczyzna zapewnił je, że będą razem, więc chwilowo się tym nie martwiły. Właśnie dotarły pod drzwi budynku. Czekali tam na nich Adrien, Marinette i.. Matt. Patrzył na nie niepewnie... Lecz rozmowę zaczęła niebieskowłosa. 
- Chodźcie, zaprowadzę was do dyrektora... Syknęła głową na Hiszpana. On też miał z nimi pójść. Ruszyli w kierunku gabinetu profesora, lecz on ich wyprzedził. Zagrodził im drogę tuż po wejściu do szkoły.
- Czyżby panna Elizabeth Belina, Cassidy Malore i pan Matt Olsen?  
- Tak proszę pana - odpowiedzieli chórem - Mam dla was dobrą wiadomość! Będziecie wszyscy razem w klasie! Cass i Eli spojrzały po sobie... A mężczyzna kontynuował. 
- Mattcie, poziom nauki w Hiszpani jest trochę niższy niż we Francji, czy nie obrazisz się chodzić do klasy z młodszymi osobami? 
Chłopak się spojrzał na koleżanki 
- N.. Nie. 
- No to świetnie, bo właśnie w klasie zwolniły się cztery miejsca... Zaprowadzę was do sali. Przyjaciele pożegnali się z Marinette i podążyli za dyrektorem. Za raz potem dotarli do drzwi. Odezwał się dzwonek, lecz nikt nie wszedł do klasy. Najwyraźniej wszyscy weszli już wcześniej do środka. Mężczyzna pociągnął za klamkę, a nastolatkowie weszli za nim do sali. Stanęli na środku sali. 
- Drodzy uczniowie, to są wasi nowi koledzy, proszę przedstawcie się. 
- Jestem Elizabeth Belina 
- Ja Cassidy Malore 
- Matt Olsen. 
- Brandon Dave - odezwał się głos za plecami przyjaciół. 
- Dobrze, usiądźcie w wolnych ławkach - odezwała się nauczycielka. 
Nowi uczniowie usiedli w wolnych miejscach. Eli i Cass zajęły ostatnią ławkę, a Matt wraz z nowym chłopakiem usiedli obok nich. Dopiero teraz rozejrzeli się po sali. Znaleźli się w klasie Marinette i Adriena! Jednakże krótko się cieszyli ponieważ następną lekcją była Chemia... Pani Madelejew nie jest miła nawet dla nowych osób... Na szczęście lekcje skończyły się dość wcześnie. Przyjaciele już mieli razem wracać do szkoły, gdy drogę zagrodził im... Nowy super-złoczyńca!? Nie... To tylko Chloe.. 
- Adrienku, zadajesz się z coraz większymi ofiarami... 
- Nie wtrącaj się, rozpieszczona księżniczko - Cass nie wytrzymała. 
- I kto to mówi? - teraz odwróciła się do dziewczyny - Bez guście... 
Elizabeth zauważyła, że jej koleżanka za chwilę wybuchnie, więc postanowiła wsiąść sprawę w swoje ręce. Położyła rękę na ramieniu Maycy i odezwała się do blondynki 
- Posłuchaj. Nie wiem kim jesteś ale na pewno nie pozwolę ci wyśmiewać się z moich przyjaciół! Znajdź sobie inne ofiary. - mówiąc to gwałtownie odwróciła się, a jej włosy spoliczkowały twarz dziewczyny. Nie zobaczyła jak dziewczyna powoli robi się czerwona ze złości. Brunetka ruszyła przed siebie, a za raz potem dołączyli do niej pozostali przyjaciele, zostawiając wściekłą Chloe przed szkołą. 
- Eli... Dziękuje, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła... 
- Cass, tak robią przyjaciele - mówiąc to przytuliła się do koleżanki. Wszystkiemu przyglądał się Matt. Adrien zauważył dziwne zachowanie kuzyna.. Postanowił z nim porozmawiać, ale teraz musiał go wziąć jak najdalej od dwóch superbohaterek, bo zaraz je zje wzrokiem. 
- Matt, chodźmy. Mój ojciec ma dzisiaj przyjść wcześniej - powiedział z nutką ironii w głosie... 
- Spokojnie, wrócę sam. 
Chłopak obawiał się tej odpowiedzi. Bał się, że za raz jego kuzyn zrobi coś głupiego... 
- Nie. Idziemy teraz. - mówiąc to złapał go za rękę, a mijając Marinette szepnął jej - Przepraszam.... Za raz potem nie było widać obojga chłopaków. 
- Ciekawe, co ich tak nagle napadło.... 
- Może dowiemy się jutro - odpowiedziała blado się uśmiechając Marinette. 
- Ruszajmy już do domu, zrobiło się już późno. 
- Tak... Jeszcze musimy zrobić ten projekt z chemii, pamiętasz? 
- Nie musicie się tym martwić, nie powinna od was tego wymagać. 
- Mari, spokojnie. Damy sobie radę 
- Cass uśmiechnęła się. 
- No dobrze... Do zobaczenia! 
 *** 
 Adrien całą drogę do domu prowadził kuzyna za rękę. Hiszpan był strasznie zdezorientowany i nie wiedział co się dzieje. Model wepchnął chłopaka do domu i szybko zamknął drzwi. Zaczął iść w stronę przestraszonego bruneta. 
- Co ty sobie myślisz? Nie pozwalaj sobie na za wiele! One to wkrótce zauważą! - był naprawdę zdenerwowany.. 
- O... O czym ty mówisz? 
- Nie udawaj głupka! Mam na myśli Elizabeth i Cassidy! Jak one to zauważą, na pewno je stracisz! Myślałeś o tym kiedyś? 
- A.. Adrien, przepraszam! 
- Nie powinieneś mnie przepraszać, tylko je! Na szczęście nic nie zauważyły... Ale potem nie będzie tak gładko. Mogą się na ciebie obrazić i na pewno do nich nie zagadasz! 
- M.. Masz rację. 
Chłopak opadł na kanapę. 
- Ja nie wiem co mam robić! Błagam pomóż mi! 
Adrien się zaśmiał. Tak samo się zachowywał kiedy cierpiał na nie odzwierciedloną miłość do Biedronki. Ona odrzucała go, naśmiewała się, lecz on się nie poddał. Wiedział, że to jego jedyna. Czuł to. Wierzył w siebie, aż wreszcie ją zdobył. Jej ukochaną Marinette. Była najważniejszą w jego życiu. Jego oczkiem w głowie. Spojrzał z litością na kuzyna. Musi mu pomóc, bo inaczej miłość, albo inaczej miłości jego życia, opuszczą go. Zostanie sam. Nie mógł do tego dopuścić. 
- Słuchaj Matt.. Może zacznij od rozmowy? 
- R.. Rozmowy? 
- Tak. Szczerej rozmowy. Pogłębicie swoją przyjaźń. Nie mogą się czuć przy tobie nieswojo. Jestem pewny, że już sobie nagrabiłeś... 
- Tak.. Wiem.. - chłopak spuścił głowę. 
 *** 
- Bardzo mnie zastanawia to dziwne zachowanie Adriena... Tak nagle wybuchnął. Czy my o czymś nie wiemy? - Cassidy zasypała pytaniami swoją przyjaciółkę. 
- Myślę, że może chodzić o jakąś sprawę rodzinną... 
- Eli próbowała załagodzić atmosferę. 
- Dobrze, dzisiaj mu odpuszczę, ale od jutra będę go obserwować razem z tym całym Mattem.
Brązowowłosa odwróciła się na te słowa jak poparzona. 
- A więc nie będziesz go już unikać? - cicho zachichotała 
- C.. Co? N.. No tak... 
- Dziewczyno, uważaj, bo się wkopiesz jeszcze głębiej! 
- Co ty masz na myśli? 
- Przecież widzę, że jesteś w nim zakochana po uszy... 
- Kto, ja? Ta.. Na pewno 
- Nie zaprzeczysz faktom - dziewczyna znowu się uśmiechnęła 
- Dobra, skończmy ten temat. Musimy skończyć ten projekt.. 
- Racja... - uśmiech nie zszedł z twarzy Elizabeth. Jej koleżanka ewidentnie się zakochała! Miała ochotę to ogłosić całemu światu.. Lecz na pewno tego nie zrobi. Najważniejsze jest, aby ona była szczęśliwa. Aktualnie tylko to ją martwi. Za raz potem zabrały się za projekt. 
 *** 
- I jak w szkole, udało ci się czegoś więcej dowiedzieć, mój sługo? 
- Na razie nie uzyskałem żadnych informacji, lecz jestem na dobrej do tego drodze - po raz pierwszy odpowiedział z wyraźną nutą zadowolenia. 
- Mam nadzieję, mam nadzieję. Powoli opracowuję metodę użycia nowego miraculum... Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz... 
- Nigdy panie! 
*** 
- Dziewczynki, pora stawać! - rozległ się damski głos 
- Dobrze mamo! - odkrzyknęła jedna z nich. Za raz potem koleżanki szybko zjadły śniadanie i udały się do szkoły. Po drodze dołączyła się do nich Marinette i razem dotarły pod próg szkoły. Tam czekał na nich Adrien wraz z Matttem. Para powitała się i pierwsza weszła do środka. Za raz po nich próg przekroczyły Casidy i Elizabeth, a za raz po nich Matt. Weszli do klasy i zajęli swoje miejsca w ławkach. Za niedługo zabrzmiał dzwonek, zwiastujący rozpoczęcie się lekcji. Wszyscy czekali na przyjście nauczycielki. Dzisiaj pierwszą lekcją była godzina wychowawcza. Nowi uczniowie wiedzieli, że będą musieli powiedzieć coś o sobie... Cass i Eli strasznie się tego obawiały. Nie mogły powiedzieć przecież wszystkim prawdy! Na szczęście pierwszy zaczął tajemniczy chłopak siedzący z Hiszpanem. Krótko opowiedział o sobie i zajął swoje miejsce. Cała klasa dowiedziała się, że nie pochodzi z Paryża, tylko z Włoch, a dokładniej z Mediolanu. Dopiero teraz Elizabeth zwróciła uwagę na wygląd chłopaka. Był on na pewno o wiele wyższy od niej samej, wysportowany i dość szczupły. Jego włosy czarne włosy były dość długie i z nieładem zakrywały jego uszy. Oczy miał koloru szarego, a jego karnacja, porównując do włochów była zaskakująco jasna. Nie był jednak blady. Wyglądał naprawdę tajemniczo... Drugi w kolejce był Matt. Szybko o sobie opowiedział. Następna była Elizabeth. Wspomniała o Niemczech, jej rodzinnym kraju z oraz o jej matce mieszkającej w Paryżu. Teraz nadszedł czas na Cassidy. Szybko wymieniła nazwę kraju z którego pochodzi - Wielką Brytanię, ale potem zacięła się. Nie chciała mówić o swoich rodzicach... Wypowiedziała ilość dni od których jest we Francji i zajęła swoje miejsce. Koleżanka uśmiechnęła się do niej. Udało się! Miały już to za sobą! Pozostałe lekcje minęły dość spokojnie, oczywiście pomijając WF. Dzisiaj musieli ćwiczyć całą klasą, więc pani zadecydowała, że będą grać w siatkówkę. Po paru pierwszych zagraniach wyłonili szóstkę najlepiej grających zawodników. Trójkę dziewcząt i trójkę chłopców. Skład był im potrzebny do zawodów między klasowych... Do "wybranych" dołączyła Cassidy. Wszyscy zachwycali się jej grą.. Nic dziwnego. Miała to we krwi. Oprócz niej do składu dostał się Kim, Adrien i... Brandon. Z dziewcząt została jeszcze wybrana Alix i Alya. Po zakończonych lekcjach, przyjaciele wybrali się na lody do kawiarni w parku. Matt miał okazję, aby porozmawiać z dziewczynami... 
- Jak się poznałyście? - zapytał zaciekawiony.
- To długa historia.. - Cassidy ewidentnie nie była skłonna do rozmowy. 
- Niesamowite, jak jesteście ze sobą zżyte - zachwycał się Matt.
Dziewczyny spojrzały po sobie... Zastanawiały się jaki jest sens rozmowy z Hiszpanem... W końcu postanowiły wrócić do domu. Pożegnały się i ruszyły w kierunku drewnianego mieszkania. Za raz po opuszczeniu przyjaciół, poczuły czyjś wzrok... To musiał być znowu ten wkurzający cień. Cassidy już chciała się odwrócić i coś do niego krzyknąć, gdy Eli ją zatrzymała. 
- Niech sobie za nami idzie, niczego się nie dowie - powiedziała szeptem 
- Dobrze - odpowiedziała równie cicho, lecz z nutką goryczy Cass. 
 *** 
Kiedy Matt i Adrien wrócili już do domu, chłopak znowu zaczął swój wywód. 
- Chłopaku! Co to było? 
- Nie wiedziałem jak zacząć rozmowę... 
- Ach, chyba bez mojej interwencji się nie obejdzie... 
- O.. O czym ty mówisz - za jąkał się zdziwiony Hiszpan 
- Spokojnie, nic złego nie mam na myśli. Po prostu pomogę Ci. - uśmiechnął się chłopak 
- Dziękuję Ci Adrien! 
*** 
- Już chyba rozumiem dziwne zachowanie Adriena - powiedziała na głos Marinette. Była w własnych pokoju, tylko z Tikki - Zauważyłaś jak dzisiaj się zachowywał Matt? To na pewno musi być coś związanego z nim - zamyśliła się - Już wiem! Matt musiał się zakochać w Cass lub Eli! 
- Z kąt takie stwierdzenie? 
- Ach, Tiki.. Widziałaś jak na nie patrzył? To chyba oczywiste.. I jeszcze ta sztywna rozmowa.. Jest zakochany po uszy - zaśmiała się 
- Oh Mari, czy od teraz robisz się specem od miłości? 
-Tikki! To nie jest śmieszne. Dziewczyna rzuciła poduszką w stronę kwami i obie zaczęły się niekontrolowanie śmiać... 
- Jestem tylko ciekawa o którą z nich chodzi.... 
- A nie możesz się jego zapytać? 
- Racja, mogę mu nawet coś podpowiedzieć.. 
- Mari, zmieniłaś się! Jeszcze rok temu byłaś zakochana w Adrienie i nie mogłaś nic przy nim powiedzieć, a teraz chcesz pomagać jego kuzynowi w zdobyciu dziewczyny? 
- Właśnie tak Tikki! 
Znowu się roześmiały. To naprawdę brzmiało śmiesznie 
 *** 
- Wiesz może o co chodziło Mattowi? Zachowywał się bardo dziwnie... 
- Może po prostu chciał z nami porozmawiać? Cass, nie wszyscy mają zamiar zrobić coś złego.. 
- No nie wiem, to było bardzo podejrzane.... 
- Cass! Nie odwracaj kota ogonem! On jest naszym przyjacielem i na pewno nie chce nam zrobić krzywdy. Zresztą przypominam jak go unikałaś.. Może teraz chciał coś zrobić aby to się nie powtórzyło? 
- Eli, ty zawsze wiesz co powiedzieć.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Dzień Próby

Matta obudziły promienie słońca. Przeciągnął się i ponownie obejrzał pokój. Ściany były pomalowane na biało, przy jednej z nich stała duża, czarna szafa na ubrania. Po drugiej stronie pokoju znajdowało się również czarne biurko. Nad nim wisiała czarna półka na książki… Odmianą była tylko mała szafka na rzeczy codzienne. Była oczywiście czarna, lecz stały na niej przeróżne zdjęcia rodzinne, za czasów kiedy rodzina Agreste odwiedziła ich w Madrycie… Nie wiele pamięta z tamtego czasu… Był bardzo młody.. Rozejrzał się raz jeszcze. Wszystko było tu takie… Idealne. Matt nigdy nie widział czegoś podobnego. Jego rodzice nie uchodzili za najbogatszych przedsiębiorców w Madrycie. Zresztą nigdy nie lubili przepychu. Jednakże pan Agreste Lubił się chwalić swoimi zarobkami… Cała willa była na to dowodem. Chłopak szybko się umył i zszedł na śniadanie. Przy śniadaniowym stole zastał tylko Adriena. Uśmiechnął się do niego. Model odwzajemnił uśmiech, lecz było w nim widać smutek… Brakowało mu chwil spędzonych razem z ojcem… Nastolatkowe razem zjedli śniadanie. Adrien musiał dziś iść do szkoły… Nowi uczniowie mogli dość dopiero od następnego semestru. Nie wiele myśląc odprowadził kuzyna pod dom Elizabeth i Cass, bo wiedział, że nie są zajęte.  Evelyn wkrótce oto wżyła drzwi Hiszpanowi, a uspokojony Adrien udał się w drogę ku edukacji. Za raz potem w salonie zjawiły się dwie dziewczyny. Chłopak spojrzał na ich roześmiane twarze… Wyglądały cudownie… Usiadły naprzeciwko jego, co wywołało rumieniec na twarzy Hiszpana. Rozmowę zaczęła Elizabeth.
- Chyba nam się jeszcze nie przedstawiłeś…
- Ach, tak. Przepraszam! Mam na imię Matt Olsen.
- Ja jestem Elizabeth.
- Cassidy.
- Chodźmy na górę, mamy do ciebie sprawę….
- D…Dobrze.
Kiedy przekroczyli próg pokoju, dziewczyna zamknęła drzwi, co wywołało zaskoczenie i za razem zaniepokojenie u Matta.
- Usiądź proszę – zaczęła Cassidy pokazując na krzesło. Chłopak posłusznie wypełnił polecenie.
- Powiedz nam… Od kiedy jesteś Kolibrim.
- Co?! Oczy chłopaka zrobiły się większe.
- Powiedz nam, od kiedy jesteś Kolibrim.
- Nie wiem o czym mówicie!
- Powiedz od kiedy jesteś Kolibrim, bo będziemy zmuszone użyć siły!
- Nic wam nie powiem!
- Acha…. Nagle w pokoju zrobiło się zupełnie ciemno. Matt ledwo widział swoje palce u rąk.  Znikąd pojawiły się przed nim dwie postacie… Jedna przypomniała mysz, a druga królika…
- Masz ostatnią szansę. Od kiedy jesteś kolibrim?!
- Od… Od dwóch lat.
- Dziękujemy za odpowiedź – odpowiedziała oschle Cassidy.
- Czy jako superbohater, współpracowałeś z kimś?
- Nie. Byłem indywidualistą.
- Byłeś? Chyba jesteś – wtrąciła się Cass – Taki przystojny chłopak jak ty nie ma dziewczyny… Żałosne.
- Maycy…. – syknęła koleżanka
- No co! Mówię tylko jak jest!
- Powiedz, kto Ci dał miraculum i w jakiej okoliczności.
- Nie rozumiem…..
- Gadaj! – Cass znowu nie wytrzymała.
- Jak ja naprawdę nie wiem! Znalazłem pudełeczko z broszką w domu! Nie wiem od kogo je dostałem!
- Kłamiesz!
- Maycy!
- Wiem, że mówi nieprawdę!
- To długa historia…
- Ja za raz nie wytrzymam! Jak ja cię puknę!
- Maycy… Spokojnie. Ty – wskazała na chłopaka – Mów!
- Jak wracałem ze szkoły zobaczyłem mężczyznę… Starszego mężczyznę. Właśnie przechodziła na pasach dla pieszych, gdy nagle się potknął. Szybko do niego skoczyłem i pomogłem mu wstać. Wtedy coś do mnie szepną… Niestety nie usłyszałem co. Kiedy wróciłem do domu w pokoju znalazłem szkatułkę.
- Czy nasze pytania były, aż takie trudne? Dlaczego nie chciałeś na nie odpowiadać?
- Nie byłem pewny, czy stoicie po dobrej stronie… Nadal nie jestem pewny.
Koleżanki spojrzały po sobie… Miał rację.
- Posiadamy twoje miraculum.
Chłopak spojrzał na nich wielkimi oczami.
- Oddamy Ci je, jak przejdziesz test.
- Co?!
- Jak przejdziesz test. Czego nie rozumiesz w tych dwóch słowach?
- Rozumiem… Ale jaki test?
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie… Dziewczyny cofnęły się w cień. Nagle zapaliło się światło… Chłopak przez chwilę siedział oszołomiony… Usłyszał głosy z dołu…
- Dziewczynki, gdzie jest Matt?
- Powinien już za raz zejść…
Słysząc te słowa pospiesznie zbiegł do jadalni. Na stole czekał już gorący posiłek.
- O. Jesteś… - zauważyła Evelyn.
- T.. Tak. Jestem.
Kobieta dziwnie się spojrzała na chłopaka… W końcu zaprosiła wszystkich do stołu. Po skończonym posiłku do dziewczyn zadzwoniła Marinette. Zawiadomiła nastolatki, że za niedługo pojawi się u nich wraz z Adrienem. Lekko jeszcze wystraszony chłopak spojrzał na dwie przyjaciółki. Patrzyły na nią przyjaźnie… Zastanawiał się kim były te dwie superbohaterki na górze… To nie możliwe, aby te dwie miłe nastolatki tak nagle się zmieniły w trakcie tej rozmowy… Chyba raczej przesłuchania. Nie. To musiał być ktoś inny. Z jego rozmyśleń wyrwał go głos dzwonka… Za raz potem usłyszał znany mu głos.. Przyszedł Adrien wraz z Marinette. Zaraz po szybkim przywitaniu model zabrał ze sobą swojego kuzyna, a Mari została porozmawiać z nastolatkami.
- I co robiliście dzisiaj z Mattem?
- Rozmawialiśmy…
- O, a o czym?
- Większość rozmowy polegała na powtarzaniu jednego pytania…
- Jakiego?
- Powiedz nam od kiedy jesteś Kolibrim.
- Co?! Co wyście wymyśliły!
- Nic. Tylko małe przesłuchanie?
- Słucham?! Dowiedział się o waszych tożsamościach?!
- Nie. Ale musi przejść test, aby odzyskać miraculum.
- Jaki znowu test?!
- Test, który ukaże, czy może znowu zostać bohaterem.
- O czym ty mówisz?!
- Marinette! Nie odmienisz tego. Jest to rytuał powtarzający się w każdym przypadku, takim jak Matta. Takie są zalecenia Mistrza Fu.
- Dobrze… Już dobrze. Tylko jak to ma wyglądać?
- O to się nie martw. Uczestniczyłam w jednym takim teście. Jeszcze dzisiaj wraz z Cass  ustalimy szczegóły.
- Spotkajmy się o 20, na wieży Eiffla.
- Jesteśmy umówieni. Weź ze sobą Kota.
- Jane! Do zobaczenia!
- Pa!
Kiedy tylko Mari wyszła, dziewczyn pobiegły do pokoju, aby opracować szczegóły. Po woli zbliżał się czas umówionego spotkania. Nastolatki właśnie skończyły, szybko się przemieniły i pobiegły w stronę wieży. Na umówionym miejscu czekali już na nie dwójka bohaterów. Po długim ustalaniu szczegółów, uznali, że Matt odbędzie swoją próbę jutro. Za raz po tym wszyscy wrócili do swoich domów, aby się przygotować na następny dzień.
***
To już dzisiaj. Dzień próby Matta. Adrien zgodził się zaprowadzić kuzyna do parku. Tam chłopak miał nagle zniknąć, wcześniej wołając o pomoc. Nastolatkowe zbliżali się już do linii drzew.  Nagle usłyszeli krzyk ludzi. Ukazała im się już lekko zapomniana scena… Biedronka wraz z Maycy i GrauKaninchen walczące z… Super-złoczyńcą. A więc Władca Ciem nie zrobił sobie dzisiaj wolnego… Adrien pobiegł w ustronne miejsce aby się przemienić, zostawiając samego Matta. Chłopak nie wiedział co robić. W Madrycie nigdy nie widział, aż tak silnego złoczyńcy. Za raz potem z rozmyśleń wyrwał go głośny huk. Nowy podopieczny Władcy Ciem wyrwał z chodnika latarnię i zaczął ją wymachiwać. Superbohaterowie po woli tracili siły.. Musiał im jakoś pomóc. Ale jak? Nie walczył od ponad roku…. Nagle obok niego wylądowała Biedronka. Była wycieńczona. Spojrzała się na chłopaka… Teraz już wiedział co robić. Ostatkiem sił dziewczyna użyła szczęśliwego trafu. Wąż ogrodowy. Po prostu super. Wymachując nową bronią, rzucił się w wir walki. Wreszcie udało im się zniszczyć zainfekowany akumą przedmiot. Biedronka oczyściła motylka, oraz przywróciła wszystko do stanu przed walką. Zmęczeni bohaterowie udali się w kierunku piekarni. Odmienili się w zacisznych zakątkach, aby za raz po tym stanąć przed drzwiami w normalnych postaciach. Do środka wpuściła ich mama Marinette. Bardzo miła kobieta. Adrien zadzwonił do swojego kuzyna. To już czas. Właśnie teraz mieli zdecydować o oddaniu miraculum Hiszpanowi. Po pięciu minutowej dyskusji, zdecydowali oddać mu broszkę. Elizabeth, jako najzwinniejsza z nich wszystkich, pobiegła do swojego domu po biżuterię, a w tym czasie pozostali przywitali Matta w piekarni. Dziewczyna zdążyła w samą porę. Po przekroczeniu progu pokoju Mari przez Hiszpana, zgasło światło.  Chłopak znowu się przestraszył. Otaczał go pół mrok. Nagle otoczyły go cztery postacie. Bohaterowie z dzisiejszej waliki. Wszyscy stali w poważnej ciszy. Pierwsza się odezwała dziewczyna z szarymi uszami królika.
- Przeszedłeś test pozytywnie. O to twoje miraculum. – wyciągnęła rękę trzymającą czarne pudełeczko – Musisz się jedynie zgodzić pracować razem z nami, aby raz na zawsze pokonać naszego wspólnego wroga – Władcę Ciem.
- Zgadzam się – odpowiedział chłopak ledwo utrzymujący poważny ton głosu. Dziewczyna wręczyła mu pudełko. Hiszpanowi zaświeciły się oczy jak u małego dziecka. Na reszcie. Po tylu dniach rozłąki, na powróci do swojego dawnego życia… Albo przynajmniej przypominającego mu dawne życie. Otworzył magiczną skrzyneczkę. Dotknął po raz kolejny miraculum. Tak mu jej brakowało… Ale w szczególności [imię], jego kwami. Jego marudzeń, ale również domaganiach w trudnych chwilach… Może gdyby się go posłuchał, nie stał by tutaj, wzruszony ponownym zobaczeniem swojego dawnego miraculum. Władca Ciem nigdy mógł mu go nie odbierać…. To wszystko była jego wina. A teraz? Teraz dostał nową szansę od losu. Czy na pewno od losu? Nie. Od tych cudownych bohaterów razem chroniących Paryża. Podziwiał ich, zawsze chciał z nimi współpracować, a teraz jego marzenie się spełni.. Ach. Dzisiaj to jego najlepszy dzień w życiu! Podniósł wzrok z nad pudełka.
- Dziękuję, naprawdę dziękuję! – powiedział przez łzy.
- Nie dziękuj nam, to ty dzisiaj nam pomogłeś, nawet bez swojego miraculum – odezwała się Biedronka
- B.. Biedronka?
- Ach, zapomnieliśmy włączyć świtało….
Mrok rozwiał się. Hiszpan teraz wyraźnie widział otaczających go super-bohterów. W śród nich była Biedronka, Czarny Kot i dwie dziewczyny, które go dzisiaj przesłuchiwały. Zauważyły, że chłopak im się bacznie przygląda..
- Jestem GrauKaninchen.
- A ja Maycy.
- Ach, czy musimy tutaj tak stać??
- Kocie… - odpowiedziała lekko poirytowana Biedronka – Zresztą myślę, że możemy się już odmienić. I tak każdy wie, kim jesteśmy.
Wszyscy bohaterowie jak na zawołanie się odmienili. Teraz przed Mattem stała Marinette, Adrien i….
- Elizabeth! Cassidy!
- Ach, wiedziałam, że tak zareaguje – odfuknęła Cass
- Spokojnie! Przecież ma prawo być zaszkoczony!
- Nie! To znaczy, że znowu nie może łączyć faktów! Eli! Dlaczego my się zgodziłyśmy?
- Cass…. Ale częściowo masz rację. Musimy już wracać, Evelyn będzie się o nas martwić.
Adrien, jego dziewczyna i jego kuzyn pożegnali koleżanki. Za raz po tym Agreste wrócił wraz z Mattem do domu. Mari została sama. Poszła na górę i rzuciła się na łóżku.
0 Ach Tikki, co to był za dzień!
- Racja, bardzo dużo emocji na raz… - ziewnęło jej kwami.
- Pójdź już spać, ja muszę się przewietrzyć. Mówiąc to zostawiła Tikki w pokoju i wyszła na balkon. Odetchnęła świeżym powietrzem. Nagle zauważyła uciekający cień… Ten sam o którym mówiła Elizabeth i Cassidy. Władca Ciem na pewno chciał się czegoś więcej dowiedzieć o tajemniczym chłopaku z którym przyjechali…
***
- Ugh, jaki oni mogli go pokonać?! To był jeden z moich najsilniejszych super-złoczyńców! I kim był ten chłopak wymachujący wężem ogrodowym? Tyle pytań… Brak odpowiedzi. Nagle usłyszał szybkie głosy. No na pewno jego „cień”
- Czego się dowiedziałeś sługo?
- Nowy chłopak ma na imię Matt, potem niestety nic nie usłyszałem… Lecz wracał do domu z jakimś blondynem.
- Matt!? Nie wiedziałem, że superbohaterowie odszukają aż tak szybko dawnego posiadacza niebieskiego miraculum… To może się dla nas skończyć tragicznie!
- Panie, a co z innymi miraculami? Nie możesz ich użyć aby ich pokonać?

- Nie mów mi co mam robić, sługo! Dobrze wiem, że naszym jedynym wyjściem jest użycie innego miraculum, lecz nie jestem jeszcze na to gotowy. Muszę poćwiczyć. Mówiąc to zniknął w cieniu….

niedziela, 10 kwietnia 2016

Madryt

Marinette i Adrien wyszli z samolotu i udali się w kierunku lotniska. Po szybkiej odprawie znaleźli się na ulicy.  Czekał tam na nich mały, czerwony samochód osobowy. W środku siedziała kobieta w średnim wieku. Kiedy zauważyła wychodzących z lotniska nastolatków, wyszła i uśmiechnęła się do nich. Już za chwilę mknęli w samochodziku poprzez wąskie uliczki stolicy Hiszpanii. W czasie podróży para podziwiała uroki słonecznego miasta. W końcu dotarli na miejsce. Kobieta mieszkała w małym, dwupiętrowym domku. Wyglądał bardzo przytulnie. Weszli do środka. We wnętrz powitał ich wujek Adriena, brat jego matki. Zaraz  potem po schodach zszedł nastoletni brunet i przedstawił się jako Matt. Adrien zauważył, że ciągle patrzy na Marinette. Spojrzał na swoją ukochaną. Ona zawsze wygląda pięknie, nawet zmęczona podróżą. Po woli robił się o nią zazdrosny… Podszedł do niej i objął ją w talii.
- Księżniczko, może odpoczniemy po podróży.
- Przecież spałeś przez całą drogę! – zaśmiała się dziewczyna – o co chodzi dokładnie chodzi? – spytała szeptem. Chłopak dyskretnie pokazał na Matta.
- Ciągle gapi się na ciebie – dodał
- Ty raczej zamiast być zazdrosnym, zaprzyjaźnij się z nim. Ja tymczasem poznam twoją rodzinę – mówiąc to pocałowała go w policzek i poszła w kierunku kuchni.
- No dobrze… - chłopak poszedł w kierunku bagaży, aby wnieść je na górę. Nie mylił się. Za chwilę znalazł się obok niego Matt. Pomógł mu wnieść walizki na górę i usiedli na łóżku, aby trochę odpocząć. Rozmowę zaczął Hiszpan. 
- Jak… Jak ma na imię dziewczyna z którą przyjechałeś? – zapytał się nieśmiało
- Marinette – odparł chłopak patrząc mu prosto w oczy.
- Czy… Czy ta dziewczyna z którą przyjechałeś jest częścią naszej rodziny?
- Można powiedzieć, że tak… Jest moją dziewczyną. – odarł lekko Adrien. Matta zamurowało. Lecz szybko podjął się dalszej rozmowy.
- Mam na imię Matt – podał rękę blondynowi
- Adrien. Hiszpan zaprosił chłopaka do swojego pokoju. Zaczęli opowiadać sobie, a ich więź przyjaźni po woli się zacieśniała.
Tymczasem Marinette wgłębiała tajniki hiszpańskiej kuchni. Postanowiła pomóc ciotce Adriena w gotowaniu kolacji. Właśnie obierała potrzebne warzywa, gdy usłyszała donośny śmiech z pokoju na górze.
- Pewnie się już zaprzyjaźnili.. To dobrze... Może mu zaufa...
Jessica i Eli skończyły przygotowania posiłku. Kobieta poprosiła dziewczynę o zawołanie chłopaków. Posłusznie udała się po schodach na górę. Weszła do pokoju Matta. Zastała chłopaków w czasie rozmowy.
- Ekhem. Kolacja.
Dopiero teraz zauważyli stojącą w drzwiach Marinette. Adrien nie tracąc czasu podszedł do niej, złapał za rękę i razem zeszli na dół. Hiszpan jeszcze chwilę spoglądał w stronę gdzie zniknęła para i sam zszedł do kuchni. Wszyscy usiedli do stołu. Rodzina Adriena wypytywała bohaterów o ich powód pobytu w mieście. Adrien tłumaczył, że chciał odwiedzić rodzinę, lecz to nie wystarczało Jennifer. W końcu odpuściła, ponieważ zauważyła, że chodzi o jakąś tajemnicę. Po skończonym posiłku nastolatkowie udali się do pokoju Matta. Kiedy wszyscy weszli, chłopak zamknął drzwi.

***
Elizabeth i Cass cieszyły się wolnym dniem w Paryżu. Po raz pierwszy udały się na wspólne zakupy. Bawiły się doskonale. Eli pomogła wybrać przyjaciółce nowe materiały na jej projekty, a Cass wybrała nową biżuterię dla koleżanki. Pokręcili się tam jeszcze troszkę i wróciły do domu. Panna Malore od razu zajęła się za projektowanie, a Eli zajęła się tłumaczeniem piosenki. Wkrótce Cass przybiegła z jej nowym projektem. Dziewczyny postanowiły od razu zabrać się do szycia.

***
Matt spojrzał na parę…. Jakimś dziwnym wzrokiem… Marinette i  Adrien zaczęli się niepokoić…
- No to powiedźcie od kiedy jesteście parą? 
Oboje spojrzeli po sobie. Strasznie im ulżyło.
- Od… Roku.
- Ach… Też bym tak chciał… Niestety nie mam szczęścia do miłości…
- Spokojnie. Na pewno znajdziesz swoją drugą połówkę.
- Ach… Wszyscy mi to powtarzają… Ale wszystkie dziewczyny które znam, są… Są jakieś puste.
- Znam to uczucie…
- Proszę, powiedźcie mi jak się poznaliście…
Adrien i Mari spojrzeli się na siebie z niepokojem…
-Jeżeli to jakaś wstydliwa opowieść, nie musicie mi mówić….
- Powiemy Ci kiedy indziej, dobrze?
Uśmiech zagościł na twarzy Matta.
- Jasne!
- Ach… Jednak jestem zmęczona podróżą… Pójdę już do siebie. Dobrych snów!
- Nawzajem biedroneczko! – Adrien pocałował dziewczynę na pożegnanie, a ona wyszła z pokoju.
- No to teraz porozmawiamy po męsku – zaśmiał się Adrien.
- Co?
- Spokojnie! Nie mam nic złego na myśli!
Obydwoje się roześmiali. Za raz po tym rozpoczęli rozmowę. Po godzinie Adrien zaczął się zbierać..
- Nie zostawiaj mnie samego! – nagle odezwał się Matt. Adrien spojrzał na niego zdziwiony. Faktycznie chłopak był przerażony…
- Mogę zostać jeśli chcesz – odpowiedział szczerze.
- Ach! Naprawdę!
Adrien udał się do pokoju obok po swoje rzeczy. Kiedy wrócił, zastał przygotowany dla niego materac, oraz śpiącego już Matta. Chłopak położył się i zaraz zasnął. Niestety nie spał długo. Obudził go jakiś głos. Szybko rozbudził się i usiadł na łóżku. Zaraz potem znowu usłyszał ten sam głos
„Nie. Nie oddam ci swojego miraculum”
Teraz Adrien był już pewny. Jego kuzyn był Kolibrim. Chciał od razu pójść do swojej dziewczyny, lecz ostatecznie opamiętał się. Przecież ona ciągle spała. Postanowił znowu zasnąć, a nowinę przekazać rano.

***
Elizabeth i Cassidy patrzyły z zachwytem na piękną sukienkę autorstwa Cass. Idealnie nadawała się na letnie upały. Elizabeth rozmyśliła się… Z transu wyrwała ją przyjaciółka.
- Eli? Jesteś ze mną?
- Tak.. Tak jestem.
- Dobrze się czujesz? Ostatnio często jesteś nieobecna….
- Tak… Po prostu zastanawiam się co dzieje się w Madrycie….

***
- Jak mogłeś mnie tak zawieźć! Jakim cudem zgubiłeś Czarnego Kota i Biedronkę?!
- Przepraszam Panie…
- Nie przepraszaj! Zawiodłeś mnie kolejny raz! Idź mi stąd natychmiast i patroluj Maycy i GrauKaninchen!
- Dobrze Panie…

***
Agreste szybko się obudził. Zszedł na dół, gdzie czekała już na niego wyspana Marinette. Adrien korzystając z okazji opowiedział dziewczynie o nocnej przygodzie, a ona zgodziła się z nim. Jego kuzyn musiał być superbohaterem. Teraz musieli tylko jakoś z nim porozmawiać. Na szczęście wujek i ciocia wyjechali na jakieś ważne spotkanie. To będzie idealny czas. Matt jeszcze się nie obudził, więc paryżanie ułożyli dwa krzesła naprzeciwko schodów, oraz jedno stojące do nich przodem. Usiedli i czekali. Wkrótce usłyszeli szmer dochodzący z góry. Na pewno musiał się obudzić. Za raz potem zobaczyli go na schodach. Jego uśmiech nagle zniknął, kiedy zobaczył salę przesłuchań. Posłusznie usiadł na krześle i patrzył z przerażeniem na Marinette i Adriena.
- Wiemy już o tobie wszystko. Potwierdziły się nasze przypuszczenia.
- Ale…. Ale ja nie mam żadnych tajemnic!
- Kolibri. Nie kłam.
Oczy chłopaka zrobiły się okrągłe. Jak oni mogli się tego dowiedzieć! Tym czasem Marinette kontynuowała.
- Nie musisz się nas bać. Też posiadamy kwami. Przyjechaliśmy tutaj aby ciebie odszukać, ponieważ ostatnio w Paryżu odzyskaliśmy twoje miraculum.
- Jak?! Naprawdę? – chłopak się trochę ożywił.
- Władca Ciem wykorzystywał je do odebrania naszych miraculów. Na szczęście pomogły nam dwie inne superbohaterki i pokonaliśmy miraculum motylka, przynajmniej na chwilę…
- Chcemy abyś razem z nami wrócił do Paryża i pomógł wspólnymi siłami pokonać Władcę Ciem – dokończył Adrien. – Twoje miraculum znajduje się w bezpiecznym miejscu, oczywiście nie tutaj.
Dokładnie w tej sekundzie do domu weszli rodzice Hiszpana. Adrien i Marinette z zadziwiającą szybkością i zwinnością odłożyli krzesła, zanim oni weszli do salonu.
- Jedliście coś na śniadanie skarbeńki – zapytała Jennifer.
- Nie, dopiero co wstaliśmy – pierwsza odpowiedziała Marinette.
- No to idealnie się składa. Śniadanie z pół godziny.
- Dobrze…
Odpowiedzi już nie było słuchać bo nastolatkowie udali się na górę. Kiedy znaleźli się w ustronnym miejscu.
-Pojedziesz z nami do Paryża?
- Skąd mam wiedzieć, czy nie pracujecie dla Władcy Ciem, który chce mnie tam sprowadzić, aby ostatecznie zniszczyć?
Para spojrzała po sobie. Na prawdę mówił z sensem… No to nie zostawił im wyboru. Odwrócili się w kierunku Hiszpana i równocześnie wypowiedzieli słowa „Tikki, kropkuj” oraz „Plagg wysuwaj pazury”. Zaraz potem przed zdziwionym chłopakiem pojawili się legendarni Biedronka i Czarny Kot. Chłopak był przerażony.
- Przepraszam, że wam nie wierzyłem! Nie róbcie mi nic złego!
Superbohaterowie nie wiedzieli o co chodzi. Byli zdezorientowani. Szybko się odmienili, aby nikt inny ich nie zobaczył.
- Matt! Co cię napadło! Twoi rodzice mogli usłyszeć!
- Przepraszam… Ale czarne i czerwone miraculum są najsilniejsze. Nigdy nie widziałem legendarnej pary…
- Legendarnej pary!
- To wy nic nie wiecie?
- O czym mamy wiedzieć?!
Chłopak się rozejrzał, czy na pewno nie ma jego rodziców w pobliżu.
- Dobrze, opowiem wam tą legede… Każde miraculum ma swoje „antymiraculum” które sprawia, że są w równowadze. Najsilniej przyciągają się miraculum szczęścia i nieszczęścia. Biedronka jest symbolem szczęścia, a czarny kot – nieszczęścia. Poprzez bardzo silne przyciąganie oboje bohaterów współpracuje ze sobą nawzajem oraz stają się najsilniejszymi posiadaczami miraculów… Jednak …
- Dalszą część opowieści już znamy – szybko przerwała mu Marinette.
- Tak. To już mamy za sobą – odezwał się Adrien.
- Ach, jak chcecie.
W tej sekundzie z torebki Marinette wyleciała Tikki, a z kieszeni Adriena Plagg.
- Słuchaj mi tu pięknisiu – zaczął – Nasi podopieczni są wybrańcami, rozumiesz?
- Plagg, uspokój się.
- Spokojnie, spokojnie. Nie chcę zepsuć tak udanej pary.
W tej sekundzie obydwoje się zarumienili. Coraz więcej osób im to powtarzało…
- Dzieci! Śniadanie!
- Już za chwilę idziemy! – odpowiedział Adrien – Chcesz z nami jechać, czy nie?
- Jasne, że tak! Ale rodzice nigdy się nie zgodzą!
- Na to mam własny sposób – chłopak mrugnął.
Zeszli na dół. Usiedli do stołu i zabrali się za jedzenie. Po skończonym posiłku zaczął się czas na pogaduszki. Rozmowę zaczął Adrien.
- Jak się ciocia domyślała nie przyjechaliśmy tu do rodziny…
Oczy kobiety rozszerzyły się…
-  Chcieliśmy…. Zaprosić Matta do Paryża.
Kobietę zatkało. Nie wiedziała co powiedzieć… Na szczęście ojciec Hiszpana zachował zimną krew.
- Oczywiście, że tak!
- Co?! Naprawdę się zgodziliście! Kocham was!
Chłopak rzucił się na rodziców.
- Adrien, kiedy macie samolot?
- Dzisiaj wieczorem.
- No to zostało wam mało czasu na zwiedzanie stolicy Hiszpani!
Marinette i Adrien zupełnie o tym zapomnieli…. Mieli przecież zwiedzać Madryt! Nastolatkowie szybko się ubrali i  za przewodnictwem Matta wybrali się na wycieczkę. Był piękny, słoneczny dzień, dlatego zdjęcia wychodziły idealnie. Około południa wrócili do domu, bo Hiszpan musiał się zapakować. Po południu Jennifer odwiozła ich na lotnisko. Czekał tam na nich ten sam mały samolot, którym przyjechali. Chłopak pożegnał się z rodzicami i wsiadł za parą na pokład. Adrien jak zwykle zasnął. Matt zresztą też.
- Ach, wszyscy mężczyźni są do siebie podobni – myślała Marinette kiedy przykrywała obojga kocem. Wkrótce z kokpitu wyszła stewardessa oznajmiająca, ,że bohaterowie są już nad Paryżem. Dziewczyna postanowiła zadzwonić do Cassidy i Elizabeth. Wybrała numer koleżanki i usadowiła się wygodnie w fotelu. Za raz potem usłyszała dziewczęcy głos.
- Halo?
- Cześć! Jesteśmy już nad Paryżem!
- Tak szybko? Spodziewałyśmy się was trochę później… Eli, powiedz, że na kolację przyjdą goście
- Jasne!
- Nie… Nie musicie.
- Ach Mari. Ucieszymy się jak do nas przyjdziecie. Za raz zadzwonię do twoich rodziców, że dzisiaj lądujecie.
- Dziewczyny… Co ja bym bez was zrobiła?
- Podziękujesz nam jak się zobaczymy.
- Kończę już, chłopaki się budzą!
- Pa!
Dziewczyna się rozłączyła. Teraz ma naprawdę za co dziękować przyjaciółką… Potrafiły zaplanować wszystko! A ona nie mogła im nigdy odmówić….

***
- Mamo! Marinette, Adrien i jego kuzyn przyjeżdżają dzisiaj! Czy mogą przyjść na kolację?
- Jasne! O której będą?
- Nie wiem, są już nad Paryżem.
- No to już zaczynam gotować – uśmiechnęła się kobieta.
Za raz po tym zeszła do nich Cassidy. Nastolatki zaczęły obierać warzywa….

***
Wylądowali. Szybko zeszli na jezdnię. Czekała już na nich żółta taksówka, która podwiozła ich pod sam dom Elizabeth.  Za raz po odjeździe samochodu z mieszkania wyszła Elizabeth wraz z Cassidy. Przywitały znajomych i zaprosiły do środka. Kolację zjedli w bardzo przyjemnej atmosferze. Śmiali się prawie przez cały czas. Nie odzywał się tylko Matt. Czuł się trochę nieswojo w tym gronie. Przez cały czas patrzył w kierunku Marinette i Adriena. Potem odważył się spojrzeć na nowe dziewczyny. Od tamtej pory nie mógł od nich oderwać wzroku. Czy wszystkie dziewczyny w Paryżu są aż tak piękne? Z jego rozmyśleń wyrwał go głos Evelyn.
- Masz gdzie zamieszkać?
Dopiero po kilku sekundach zrozumiał, że to pytanie do niego.
- Tak. Zamieszkam u swojego kuzyna.
- Adrien, twój ojciec się zgodził?
- Tak. Ma słabość do rodziny od strony matki… A szczególnie do ciotki Jennifer.
- Ach już się bałam, że nie masz gdzie się podziać…

Niedługo później Marinette musiała już pójść, a Adrien postanowił ją odprowadzić. Matt poszedł razem z nimi.  Po odwiedzeniu piekarni Tom&Sabine poszli w kierunku dworu Agrestów. Chłopak pokazał Mattowi jego nowy pokój. Chłopak wszedł do środka. Nigdy nie widział czegoś tak wspaniałego… Pokój był… Idealny. Położył się na łóżku aby porozmyślać, lecz nawet nie zauważył, gdy zasnął.


❤❤❤
Powracam do was z najnowszym rozdziałem. Mam nadzieję, że wam się spodoba! Opowiadanie powstawało w szkole, więc jest szansa, że jest lekko nudne....
Pozdrawiam wszystkich a w szczególności moją Myszkę!
Do następnego!

sobota, 9 kwietnia 2016

Jesienny Bal

Zbliżał się wyczekiwany przez wszystkich wieczór. Pary nie mogą się doczekać nie przespanej nocy. To już jutro. 
-Dziewczyny, na pewno chcecie pójść? 
-Nie może nas ominąć zabawa. 
-Ale wy nikogo nie znacie... Nie macie nawet z kim tam pójść... 
-Słuchaj, musimy was mieć na oku. Co jeżeli do głowy wam wejdzie coś dziwnego? 
-Czy ty coś sugerujesz? 
-Nie. Po prostu nie ma mowy abyśmy nie poszły. Zresztą może ktoś też będzie sam... 
-Raczej nie.. 
-Słuchaj. Nie wymigasz się. Ja i Cass musimy tam pójść. Jest to część naszej misji. 
-Widzę, że nie zmienię waszego zdania. Ostrzegam tylko przed Chloe, ona potrafi wszystko zepsuć...
-Spokojnie damy sobie z nią radę. 
-Traficie same do szkoły? Umówiłam się z Adrienem... 
-Spokojnie. Nie będziemy się wam wtrącać gołąbeczki. Wiemy, że dla was to ważna noc... 
-Dziękuję jeszcze raz. Za wszystko. Dziewczyny pożegnały się. 
-Eli, co masz na myśli mówiąc „misja”? 
-Mam wrażenie, że coś się tam stanie... Ostatnio coraz wyraźniej to czuję. Musimy tam być, aby nic nie popsuło randki Mari i Adriena. To nasza misja. 
-No to wszystko rozumiem - uśmiechnęła się Cass 
-Dziewczynki! 
-Idziemy mamo! Zeszły na dół. W salonie czekała na nich Evelyn. 
-Mam do was prośbę. Pójdźcie proszę do sklepu - mówiąc to podała Elizabeth listę zakupów - Dzisiaj na kolację przyjdzie gość. 
-O… A kto przyjdzie? 
-Niespodzianka - uśmiechnęła się kobieta. Koleżanki założyły kurtki i wyszły. 
-Ach jak kocham tą porę roku - wzdychnęła Eli - tak kolorowo... Dotarły pod sklep. 
-Dużo tego? 
-Nawet nie. Myślę, że zajmie nam to góra pół godziny. 
-No to zaczynajmy! Dziewczyny podzieliły listę na pół i zaczęły szukać produktów. Po dwóch kwadransach wyszły ze sklepu obładowanie torbami. 
-Ciekawi mnie kto dzisiaj przychodzi – zaczęła Cass – Dawno nie kupowałyśmy tyle jedzenia! 
-Mnie też. Ale nie mam bladego pojęcia kto to może być. Nasza rodzina jest daleko stąd… 
-No cóż dowiemy się dzisiaj wieczorem. Dziewczyny dotarły do domu. 
-Mamo już jesteśmy! 
-Kupiłyście wszystko? 
-Tak! … Mamo…. Dlaczego jesteś taka tajemnicza? Kto dzisiaj do nas przychodzi na kolację? 
-Nie mogę powiedzieć… 
-Ach. Widzę, że niczego z ciebie nie wyciągnę… Mamy Ci pomóc w gotowaniu? 
-Byłabym bardzo wdzięczna…. Ale nie. 
-Co?! Mamo co się z tobą dzieje? 
-Zmykajcie skarbeńki na górę. Jak tu zostaniecie to nie będzie niespodzianki. 
-Już idziemy…. Przyjaciółki pobiegły na górę. 
-Dziwne…. Nigdy się tak nie zachowuje. Uwielbia kiedy pomagam jej gotować! 
-Może to naprawdę ważny gość…. 
-Ważny gość…. Nagle z rozmyśleń wyrwał ją głos dzwonka do drzwi. 
-Eli chodź. Chyba przyszedł! Dziewczyny natychmiastowo znalazły się w kuchni. Właśnie Evelyn witała się z …… 
-Mistrz Fu! Elizabeth pobiegła do swojego mentora. On ją przytulił. 
-Mistrzu… Tak mi ciebie brakowało…. Usiedli do stołu. Staruszek zaczął opowiadać o powstaniach innych super-złoczyńców. Potem wychwalał „Patrol z Paryża”, któremu udało się powstrzymać Władcę Ciem. W końcu dziewczyna nie wytrzymała i się spytała. 
-Czy wiesz może coś o Kolibrim? 
-Tak. Jest to chłopak o rok starszy od was. Mieszka w Madrycie wraz ze swoją matką i ojcem. Posiadał niebieskie miraculum, ale Władca Ciem mu je odebrał…. 
-Dlaczego mi nie odpowiadałeś na listy? 
-Jakie listy? 
-Nie dostałeś ani jednego? 
-Nie…. Eli i Cass spojrzały na siebie. 
-Czyli ktoś inny musiał je czytać! W tym momencie Cass wyjrzała za okno. Zobaczyła uciekający cień…


***
-Panie… - powiedział zdyszany głos – On tam był… 
-Ught. Co oni knują?? Wróć obserwować Maycy i GrauKaninchen. Mam wrażenie, że coś się za niedługo wydarzy… 
-Tak panie… 
-Czekaj! Gdzie one wysyłały te listy? 
-Nie wiem panie. Listonosz od razu je zabrał…


Z powrotem u bohaterów
-Kto to był? 
-Nie wiem… Ale już sobie poszedł. 
-Na pewno wróci… 
-Mistrzu, wyczuwam od niedawna złą energię… Myślisz, że mogło to być spowodowane tym? 
-Tak, niestety. 
-Co jeśli Władca Ciem czytał wiadomości do ciebie! Będzie wszystko wiedział! 
-Hymn… Nie. Nie mógł czytać tych wiadomości. Kwami motyla nic nie wie. Czuję to. 
-To dobrze… Ale powstał nowy problem! Kto zabrał listy?? 
-Wysyłałaś je tam gdzie zawsze? 
-Tak…. 
-Zaczynam się niepokoić… No cóż. Muszę już pójść. Sprawdzę jeszcze jedno miejsce. 
-Dobrze mistrzu…


Następnego dnia
Wszyscy uczniowie nie byli skupieni na lekcjach. Odliczali najpierw godziny, potem minuty, wreszcie sekundy do ostatniego dzwonka. Wybiegli ze szkoły i zaczęli się szykować na bal. Nie inaczej zrobiła Marinette. Jak tylko dotarła do domu, zamknęła się w pokoju. Po godzinie wyglądała jak z bajki. Założyła na siebie sukienkę zaprojektowaną przez Cassidy i czarne balerinki, aby było jej wygodniej tańczyć. Rozpuściła włosy. 
-Mari, wyglądasz cudownie! 
-Dziękuję Tikki! Która to godzina? – dziewczyna spojrzała na zegar – O idealnie. Adrien będzie za pięć minut! Zeszła na dół, oczywiście nie zapominając o uszytej na tą specjalną okazję małej, czarnej torebki, pasującej do stroju, w której mieściła się Tikki. Na dole czekali już jej rodzice, aby ją pożegnać. Po krótkim uścisku zadzwonił dzwonek do drzwi. Pan Dupain otworzył je. Ukazała mu się twarz uśmiechniętego chłopaka córki. Agreste wszedł do środka. Zauważył Marinette. 
-Marinette… Wyglądasz dziś…. Wyglądasz dziś wspaniale – zająknął się chłopak 
-Dziękuję, ty również – uśmiechnęła się panna Dupain-Cheng. Podeszła do niego. 
-Pamiętaj! Masz ją odprowadzić przed północą! 
-Tak proszę pana! Dziewczyna puściła ostatni uśmiech do rodziców i wraz z Adrienem wyszła z domu. Skierowali się w stronę szkoły. Powoli się ściemniało. Na ulicach Paryża panowała miłosna atmosfera. Para doszła do szkoły. Odwiesili kurtki i weszli na salę gimnastyczną. Odebrało im dech w piersiach. Całe pomieszczenie było przyozdobione na jesienne kolory. Na dachu wisiały długie serpentyny, na ścianach wisiały balony. Na końcu sali umieszczono mały stolik dla DJ-a. Z zachwytu wyrwał ich głos Alyi. 
-Jesteście na reszcie! – Dziewczyna podeszła do Marinette i ją przytuliła – Chodźce do Nina... On nie może opuścić stanowiska.. Marinette i Adrien spojrzeli po sobie. Nie wiedzieli o co chodzi. W tym czasie dotarli do stolika. 
-Nino! Jesteś DJ-em! – zachwycił się Agreste 
-Tak, dyrek na szczęście się zgodził! – odpowiedział chłopak. Przyjaciele chwilę ze sobą rozmawiali, lecz Marinette poczuła czyjś wzrok na sobie. Przeprosiła Alyię i Nina, i wraz ze swoim chłopakiem udali się w ustronne miejsce. Nie myliła się. Zaraz potem obok nich pojawiły się dwie postacie. 
-Jak się bawicie gołąbeczki? – pierwsza zapytała dziewczyna w złotej sukience. 
-Pamiętajcie, że mamy na was oko – odpowiedziała druga. Zaraz potem zniknęły. 
-One nigdy nie skończą mnie zadziwiać… Odpowiedział przyciszonym głosem Agreste. 
-Mnie również… Zaraz potem wrócili na parkiet. Przetańczyli całą noc. Śmiali się i bawili. O dziwo nie spotkali Chloe. Pewnie bała się upokorzenia... Po balu nie wrócili jednak do domu. Przed szkołą czekała na nich taksówka. Byli zszokowani, kiedy zawiozła ich na lotnisko. Przy małym samolocie czekały już na nich spakowane walizki. Nic nie rozumieli... Nie wiedzieli, że wyjadą już dziś! Nie powiadomili swoich rodzin! Mimo wszystko weszli na pokład. Powitał ich pilot. Zaprowadził ich na swoje miejsca i podał im list 

„Drogie Gołąbeczki” 
Przepraszamy, że nie powiadomiłyśmy was wcześniej. Wyszło to tak nagle. Wczoraj na kolację przyszedł do nas Mistrz Fu. Razem z nim uzgodniliśmy czas waszego wyjazdu. To było ściśle tajne. Jeszcze tego samego dnia mistrz odwiedził wasze rodziny i powiadomił o waszym wyjeździe. Adrien, twojego ojca nie było w domu, dlatego zostawiliśmy mu list. Marinette, poprosiliśmy twoich rodziców o dyskretny, ponieważ to niespodzianka. Twoi rodzice spakowali Cię i oddali mu walizkę. Ciebie natomiast Adrien, musiał spakować mistrz… Mamy nadzieję, że niczego nie schrzanił.
Pozdrawiamy gorąco Króliczek i Myszka 
PS Bawcie się dobrze! 

Po przeczytaniu listu para spojrzała po sobie. Na balu chyba nie doceniły nowych superbohaterek. One są naprawdę niesamowite! Pomyślały o wszystkim! Takich przyjaciół tylko ze świecą szukać….


***
Elizabeth i Cassidy wyszyły ze szkoły. Zdążyły zauważyć tylko zderzak taksówki. A więc udało się. Ruszyły w kierunku domu. Po paru krokach Cass odwróciła się dyskretnie. Zauważyła cień za drzewem. Uśmiechnęła się pod nosem. A jednak udało im się. Misja Biedronki i Czarnego Kota jest bezpieczna. Nawet jeśli Władca Ciem się połapie, będzie za późno. Roztańczone dziewczyny dotarły do budynku. Po przywitaniu z Evelyn od razu pobiegły na górę. 
-I jak ci się podobało Eli? 
-Sama nie wiem. Był to mój pierwszy bal, więc… 
-Pierwszy? 
-Tak. Kiedy byłam w podróży z Mistrzem Fu nie mieliśmy czasu na bale. Musiałam pomagać superbohaterom w opresji. Zresztą nigdy nie chodziłam do szkoły. Uczyłam się w domu. Dopiero teraz dostrzegam pozytywne znaczenie szkół publicznych.. 
-Czekaj! Jeżeli nie chodziłaś do szkoły, tylko uczyłaś się w domu, to znaczy, że nigdy nie byłaś w towarzystwie chłopaków… Czyli nie miałaś jeszcze chłopaka! 
-Jesteś dobra w dedukcji…- odpowiedziała smutnym głosem Eli. 
-Spokojnie, ja ci pomogę – uśmiechnęła się koleżanka – mam dla ciebie dobrą wiadomość. Widziałam śledzący cień. 
-Ja również. Misja naszych gołąbeczków jest bezpieczna! 
-Właśnie! Myślisz, że mogli już odlecieć? 
-Według planu mieli wylecieć piętnaście minut temu.. - odpowiedziała zerkając na zegarek. 
-Świetnie! Teraz możemy do nich zadzwonić! Dziewczyna wybrała numer Marinette, ustawiła głośno mówiący i położyła telefon na biurku. Po kilku sygnałach usłyszały dziewczęcy głos. 
-Hallo? 
-Mari to my! Krzyknęły jednocześnie.
-Trochę ciszej! Za chwilę ucho mi zwiędnie – zaśmiała się dziewczyna – zresztą Adrien śpi. 
-Jak tam nasza niespodzianka? 
-Dziewczyny! Jesteście cudowne! Uścisnęłabym was! Pomyślałyście o wszystkim! Nie wiem jak wam się odwdzięczyć! 
-Mari! Przestań! Za chwilę się zarumieni… 
-Ale to prawda! 
-Koniec pogaduszek! Za chwilę wylecicie z Francji… 
-Faktycznie… Do zobaczenia! 
-Pa! Trzymajcie się! Dziewczyny się rozłączyły. 
-Mam nadzieję, że uda im się.. 
-Ja też… A wracając do chłopaków… 
-Nie Cass, proszę. Nie lubię takich tematów – dziewczyna wyszła z pokoju. 
-Eli! Przepraszam! – dziewczyna wybiegła za przyjaciółką – Naprawdę przepraszam! Znalazła koleżankę dopiero w kuchni. Siedziała przy stole pijąc herbatę. 
-Elizabeth! Przepraszam… Nie wiedziałam…. 
-Spokojnie, nic mi nie jest… - uśmiechnęła się smutno dziewczyna – Już jest dobrze. 
-Na pewno? 
-Tak 
-Słuchaj, nie musimy o tym rozmawiać… 
-Nie spokojnie już wszystko dobrze. Dziewczyna przytuliła Cass. 
-Ja po prostu się boję… 
-Rozumiem…. :-Chodźmy na górę.. Opowiem Ci coś. Tym razem dziewczyny weszły do pokoju Cass. 
-A więc... -  Elizabeth w skrócie opowiedziała swoją smutną historię. Koleżanka pokiwała głową.  
-Teraz już wszystko rozumiem... Pewnie Ci ulżyło, że się wygadałaś... Pomogę ci... 
-Dziękuję, na prawdę mi ulżyło... Teraz nie zapomnę, że zawsze mogę na Ciebie polegać.. 
-Ach Eli... Dziewczyny znowu się przytuliły.. 
-Nasze gołąbeczki pewnie już doleciały... Madryt wcale nie jest daleko... 
-Racja. Jest już późno. Zadzwonimy do nich jutro, dobrze? 
-Dobrze... Dziewczyny się pożegnały i Elizabeth wróciła do swojego pokoju. 
-Seraphine.. Jak się cieszę, że mam taką koleżankę.. Dobranoc! Pies jednak nie odpowiedział, bo dawno smacznie zasnęła... Ukojona widokiem śpiącej suczki Cass również się położyła...
***
Akurat kiedy Mari się rozłączyła, obudził się Adrien.  
-Księżniczko... Z kim rozmawiałaś? 
-Podziękowałam Eli i Cass za wszytko... 
-Ach, one są niesamowite... Myślą bardziej o naszym szczęściu niż o sobie.. 
-Właśnie… Jak Ci się spało kotku? 
-Doskonale…. A ty co robiłaś w tym czasie biedroneczko? 
-Projektowałam nowe stroję… 
-P...
-Ale Ci ich nie pokażę, bo to niespodzianka – uśmiechnęła się dziewczyna. 
-No dobrze… 
W tym momencie w kokpitu wyszedł do nich stewardessa. 
-Za godzinę będziemy lądować. 
-Dziękujemy za informację! Kobieta znowu znikła za zasłoną. 
-Co my będziemy robić jeszcze przez godzinę! 
-Nie wiem jak ty, ale tym razem to chyba ja się położę…. – dziewczyna ziewnęła i zwinęła się w kuleczkę. Wkrótce zasnęła. Adrien upojony widokiem śpiącej ukochanej owinął ją kocem. Usiadł obok niej i zaczął rozmyślać o Madrycie. Bardzo ciekawiło go gdzie mieszka Kolibri, oraz czy to naprawdę jego kuzyn… Dziwne… Czyżby Mistrz Fu uważał jego rodzinę za „utalentowaną” do posiadania kwami? Przypomniał sobie wygląd ciotki… Nie widział jej od kilku lat. Bardzo zdziwiła się na jego telefon. Pytała się czy długo zawitają… Niestety nie mógł jej odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiedzieli kiedy odnajdą superbohatera… Jednak musieli wrócić jak najszybciej do Paryża.. Nie wiedzieli czy Cass i Eli poradzą sobie z Władcą Ciem. W czasie ich pobytu za granicę mógł urosnąć w siłę… Muszą jak najszybciej odnaleźć Kolibriego… Ale jak? W Madrycie jest pewnie tysiąc brunetów… Musi wymyślić jakieś rozwiązanie! Tymczasem byli już nad Hiszpanią. Adrien obudził Mari i zacisnął pięści. Bardzo nie lubił lądowania. Był modelem, wiele razy musiał latać samolotem, a jednak… Wolał inne środki transportu. Wylądowali. Marinette potrząsnęła chłopakiem. 
-Adrien! Już jesteśmy na ziemi! 
-Dobrze Biedronko, już idę…. Para zabrała swoje walizki i czekała na otwarcie drzwi. Otwierały się bardzo po woli… W końcu mogli zobaczyć lotnisko… Uderzyła ich fala ciepłego powietrza….